zamek Wleń katastrofa budowlana rewitalizacja

Zamek Lenno 2010

Pamiętam jakby to było wczoraj. Słoneczna niedziela 9 kwietnia 2006 roku. Ktoś na rynku we Wleniu nagle zawołał:

– Zamek runął!

Spojrzałem na Górę Zamkową. Nic się nie zmieniło. Uśmiechnąłem się pod nosem i wszedłem do sklepu. Tu trwała ostra dyskusja. Początkowo nie wiedziałem o czym ci ludzie rozmawiają. Jednak szybko wyjaśnili mi co się stało. Nie chciało mi się wierzyć. Przecież to niemożliwe, pomyślałem. Wsiadłem w samochód i pojechałem na wzgórze. To co ujrzałem zaparło mi dech w piersi. Obraz przerósł wszelkie wyobrażenia, jakie po drodze do siebie dopuszczałem.

Południowo- zachodnia ściana Wleńskiego Zamku runęła! Mur o długości kilkunastu metrów po prostu się przewrócił. Stos kamieni przykrył drogę. Pierwsze pytanie jakie się nasuwa w takiej chwili to czy pod tymi zwałami nie ma ludzi. Czy nikt nie przechodził tędy. Przecież jest tak ciepło i słonecznie. To jeden z pierwszych w tym roku tak pogodnych dni. Jednak ludzie, którzy byli na miejscu, którzy dotarli tu pierwsi twierdzili, iż na pewno nikogo nie było. Ktoś twierdził nawet, że widział jak ściana się wali. Od tak, sama z siebie – mówił starszy pan.

Smutny wróciłem do domu. Pomyślałem w duszy;- to już koniec- to koniec tego zamku, to koniec tej jakże pięknej karty w dziejach Śląska, to koniec z turystyką w gminie Wleń. Znając podejście urzędników do takich spraw, byłem wówczas pewien, iż teraz to dostęp do zamku zostanie zamknięty, zaczną się rozmowy, plany, przetargi, odwołania, kolejne plany i nowe uzgodnienia i tak dalej i tak dalej a natura szybko dokończy dzieła zniszczenia, szybko przykryje płaszczem ziemi resztki murów, które jeszcze pozostały. Zamknięcie dostępu do tej Perły, do miejsca tak chętnie odwiedzanego przez turystów to śmierć dla turystyki w całej okolicy. Te ruiny były tym co mieliśmy najcenniejszego. Teraz po latach beztroski, po kilku wiekach zaniedbań i nic nie robienia przyszedł czas na pokutę. Zabezpieczenie ruin, czy może odbudowa przynajmniej jakiejś części zamku, to stosy papierów, które będą teraz krążyć od Annasza do Kajfasza a ruch turystyczny w tym czasie zaniknie i za kilka lat już nawet przewodnicy nie będą pamiętać, że na Górze Zamkowej nad Wleniem stał kiedyś olbrzymi gród obronny strzegący granicy Polski z Czechami. Był on najstarszym murowanym zamkiem na ziemiach polskich. Domem Henryka Brodatego i jego żony księżnej Jadwigi, uznanej później za świętą – Patronkę Śląska. Siedzibą książąt i rycerzy, zacnych rodów i rabusiów. Umacniany i rozbudowywany wielokrotnie zmuszał do odwrotu wojska nieprzyjaciela. Był jedynym, który odparł wielomiesięczne oblężenie wojsk husyckich. Zdobyty, dopiero podczas wojny 30-letniej przez wojska cesarskie, został wysadzony „…by już nigdy nie był bastionem oporu”.

Od tamtej pory matka natura co jakiś czas przypominała o konieczności podjęcia działań i zabezpieczenia tego co po odejściu wojsk cesarskich zostało. Jednak ludzie nie słuchali. Przez wiele lat, kamienie z murów zamkowych służyły za tani, łatwy w pozyskaniu i bardzo dobry materiał budowlany. Każdy brał jak swoje, nikt nie zamierzał tu inwestować. Zmieniały się też czasy i coraz nowsza i skuteczniejsza broń nakazywała odejście od takich warowni. Nie spełniały one już swego zadania. Ruiny były już tylko atrakcją turystyczną. Jednak jaką atrakcją?! Co roku przyjeżdżały tu tysiące turystów w poszukiwaniu wrażeń. Jedni doceniali niesamowity widok jaki rozciągał się z wieży. Inni szukali rycerza bez głowy pędzącego na czarnym rumaku. Jeszcze inni chcieli stanąć w miejscu gdzie niegdyś przechadzali się wielcy tego świata. Teraz to wszystko zniknie z braku pieniędzy, chęci, z niezaradności, z powodu złych przepisów… Żal, po prostu żal.

Następnego dnia na miejscu katastrofy pojawili się robotnicy. Szybko wznieśli wysoki płot broniący dostępu do murów. Na bramie powiesili kłódkę. Wszędzie zawisły tablice: „UWAGA NIEBEZPIECZEŃSTWO – WSTĘP WZBRONIONY”.

Jakież było moje zdziwienie kiedy to w lipcu 2009 roku zobaczyłem jak pod zamek podjeżdża mała ładowarka. Przy ruinach stał już barak robotników i prowadzone były prace porządkowe. Coś się jednak dzieje? Super!

Faktycznie jak się dowiedziałem od robotników Gmina Wleń pozyskała z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego dotacje na rewitalizację zamku. Projekt wieloetapowy przewidywał uporządkowanie zawaliska, odbudowę ściany, drenaż dziedzińca, stabilizację wieży jak również usunięcie samosiejek i zabezpieczenie pozostałych murów. Jak dobrze pójdzie za trzy, cztery lata Zamek Lenno znowu przywita turystów.

Wraz z pracami typowo budowlanymi prowadzone były prace archeologiczne. Ta katastrofa była wyjątkową okazją dla badaczy. Mogli oni teraz spenetrować całą sekwencję nawarstwień kulturowych. Z zawaliska wydobyto tysiące fragmentów glinianych naczyń, z których najstarsze sięgają X wieku.Znaleziono cenne z punktu widzenia historii kafle i elementy metalowe, wartościowy, wczesnonowożytny medalik okultystyczny z XVI-XVII wieku, czy fragment belki z muru kurtynowego. Te odkrycia dają pewność, iż w tym miejscu, już w X wieku stał gród obronny. Nie ma też wątpliwości, że pierwsze elementy murowane pochodzą z XII wieku. Wszystkie te cenne znaleziska będzie można wkrótce oglądać w mającym powstać, specjalnie w tym celu muzeum.

Prace budowlane nie szły tak jak by się spodziewano. Przyroda z wszystkich sił chciała zabrać resztki naszego dziedzictwa. Deszczowa jesień, wyjątkowo mroźna zima, wiosną znowu lało, upalne, aż do przesady lato. To wszystko miało wpływ na tępo prac. Dzisiaj możemy powiedzieć: Uff! Drugi etap prac dobiega końca. Ściana została odbudowana, zabezpieczono dziedziniec, dobiegają końca prace porządkowe. Wkrótce robotnicy opuszczą Górę Zamkową.

Warto przyjechać i zobaczyć na własne oczy efekt tych prac. Warto się również spieszyć, ponieważ wiosną znowu wejdą tu robotnicy i teren zostanie pewnie zamknięty.Planowane są dalsze prace, które mają przede wszystkim zabezpieczyć ruiny przed działaniem erozji. W pierwszej kolejności liftingowi zostanie poddana wieża. Teraz wszyscy mają wyjątkową okazję by podziwiać to urocze miejsce w promieniach jesiennego słońca. Zobaczyć ten stary -nowy zamek, pomiędzy kolejnymi etapami prac.

Gorąco zapraszam do Wlenia i na Górę Zamkową.

 

zapora jezioro pilchowickie Wleń Dolina Bobru

Gmina Wleń – nie tylko na wakacje

Gmina Wleń posiada ofertę turystyczną, która zapewni atrakcje podczas każdej pogody oraz pory roku. Od aktywnego wypoczynku w siodle, spływów kajakowo- pontonowych, czy rowerowych wycieczek, po zwiedzanie najatrakcyjniejszych zabytków.

 

Jezioro Pilchowickie to największy akwen w Sudetach Zachodnich. Powstało ono w wyniku budowy zapory wodnej na rzece Bóbr we wsi Mauer, po wojnie nazwę miejscowości zmieniono na Pilchowice. Jego zadanie to przede wszystkim retencja wody, dodatkowo pełni funkcje rekreacyjne. Co roku jezioro przyciąga tysiące turystów. Jest jednym z ulubionych miejsc spędzania wolnego czasu przez mieszkańców pobliskiej Jeleniej Góry oraz jedną z największych atrakcji gminy Wleń. Brzegi jeziora opasane są pieszymi i rowerowymi szlakami turystycznymi. Przez cały rok spotkać tu można wędkarzy. Cenią oni zalew za przepiękne krajobrazy, ciszę i spokój, ale przede wszystkim za czystą wodę bogatą w okazałe ryby.

Na półwyspie znajduje się przystań WOPR i siedziba Karkonoskiego Klubu Kajakowego. Można tu wypożyczyć kajak, rower wodny czy małą łódkę. Innym miejscem dysponującym sprzętem pływającym jest położona poniżej stacji kolejowej „Pilchowice Zapora” baza Stowarzyszenia Klubu Żeglarskiego „Horyzont”. Klub zrzesza żeglarzy niepełnosprawnych, lecz jest także otwarty dla wszystkich sympatyków żeglarstwa. Priorytetem Klubu jest propagowanie żeglarstwa jako sposobu na życie, oferując kajaki, rowery wodne i żaglówki. Prowadzi on szkolenia na stopień żeglarza jachtowego.

Niezapomnianych wrażeń dostarcza żeglowanie z widokiem na Karkonosze. Istnieje również możliwość popływania po zalewie małym stateczkiem wycieczkowym. ( Z rejsów stateczkiem można skorzystać każdego roku w sezonie letnim, od maja do początku października ). W niespełna godzinny rejs po jeziorze, biedzie wypływał z przystani mieszczącej się w odległości około 100 m od zapory.

Obecnie jedynym obiektem gastronomicznym przy zaporze jest Karczma, mieszcząca się w stylowym drewnianym domku, tuż przy wjeździe na tamę.

W odległości zaledwie kilku kilometrów od jeziora dostępna jest pełna oferta noclegowa. Od pola namiotowego, przez obiekty agroturystyki, pensjonaty po noclegi w pałacach. Warto tu przyjechać, odetchnąć czystym powietrzem, choć przez chwilę zapomnieć o szarości dnia codziennego. Serdecznie zapraszamy wszystkich do odwiedzenia Pilchowic.

rzeka Bóbr

Atrakcje okolic rzeki Bóbr

Okolice rzeki Bóbr stanowią świetne miejsce na letni wypoczynek. Piękne, zielone tereny, szum wody i piaszczysta plaża – cóż więcej potrzeba do szczęścia.

 

Okolice Bobru oferują Państwu zieleń, czyste, nieskażone powietrze i wyjątkowy klimat, jak również niespotykane widoki. Leśne i górskie ścieżki poprzecinane są licznymi szlakami turystycznymi, takimi jak szlak Zamków Piastowskich, Europejski Szlak Długodystansowy (łączy brzegi Atlantyku z Morzem Czarnym i przebiega przez dwanaście krajów), Euroregionalny Szlak Rowerowy „Dolina Bobru” czy „Via Cervimontana”, który zaprowadzi Państwa z Jeleniej Góry aż na koniec świata, czyli do Santiago de Compostela w Hiszpanii.

Jedną z miejscowości wypoczynkowych znajdujących się w dolinie rzeki Bóbr, w okolicach gminy Wleń, są Plichowice. Wieś ta rozpościera się w większości na obszarach leśnych i wodnych – jest to teren Parku Krajobrazowego Doliny Bobru. Jako największą z atrakcji tego regionu traktuje się Jezioro Plichowickie wraz z zaporą wodną, zbudowaną na początku ubiegłego wieku. Zapora w Plichowicach jest drugą co do wysokości zaporą wodną w Polsce i wznosi się na 69 metrów. Okolice Plichowic dają Państwu możliwość wypoczynku, wędkarstwa (wody gminy Wleń obfitują w pstrągi) i uprawiania sportów wodnych.

Jednym z ciekawszych, najpiękniej położonych i najstarszych miast znajdujących się w Dolinie Bobru jest bez wątpienia Wleń. Miasto znajduje się u podnóża Sudetów Zachodnich, w województwie dolnośląskim. Wśród zabudowy odnajdą Państwo neogotycki kościół Świętego Mikołaja biskupa, XIV-wieczny ratusz, imponujące ruiny zamku wleńskiego ( najstarszego zamku na współczesnych ziemiach polskich i pierwszej polskiej warowni o konstrukcji murowanej), z którym wiąże się ciekawa legenda, jakoby rezydująca tam niegdyś wraz z mężem księżna Jadwiga dokonała cudu i rozebrawszy jeden z murów, odkryła pod nim stos złotych monet, które przeznaczyła na wzniesienie kościoła przy zamku. Kościół ten został zburzony w czasie wojny trzydziestoletniej, a potem odbudowany i dziś mogą go Państwo podziwiać, jako kościół Świętej Jadwigi Śląskiej. Oprócz tego zobaczą Państwo Pomnik Gołębiarki, który ma upamiętniać tradycję gołębich targów, odbywających się w mieście w każdą Środę Popielcową, jak również XVII-wieczny Pałac Lenno, barokowy Pałac Książęcy, zabytkowy tunel kolejowy i zabytkowe kamieniczki na wleńskim rynku. W okolicy Wlenia znajduje się rezerwat przyrody „Góra Zamkowa”, gdzie mogą Państwo podziwiać wiele roślin chronionych, takich jak na przykład lilia złotogłów, czosnek niedźwiedzi, berberys zwyczajny czy bluszcz pospolity. Aby w pełni nacieszyć się atrakcjami, jakie do zaoferowania ma ta okolica, dobrze zatrzymać się tutaj na dłużej.

Okolice gminy Wleń mają Państwu do zaoferowania także inne ciekawe miejsca, jak oryginalna kolej Doliny Bobru, pięć krzyży pokutnych (dwa we Wleniu, dwa w Nieletnie i jeden w Kleczy), wznoszone w przeszłości najczęściej przez zabójców w miejscu zbrodni, jako element pojednania z rodziną ofiary, XVII-wieczny dwór rodu von Braun w Bystrzycy, a także geologiczne zabytki – diabazowe lawy poduszkowe, ciekawy gatunek skał. Ponadto na początku maja mogą Państwo uczestniczyć we Wleniu w organizowanym, co roku Memoriale Ulicznym imienia Michała Fludra, zwanym potocznie „wielkim świętem biegania”.

tekst: Kamila Lisek, fot: M.Dral

Tadeusz Klekowski - Sanatorium Wleń

Wspomnienie – Tadeusz Klekowski

ŻYCIE I DZIAŁALNOŚĆ lekarza medycyny śp. dr Tadeusza Klekowskiego w latach 1957-1971 dyrektora Kolejowego Sanatorium Zdrojowego we Wleniu. Opracowanie na podstawie materiałów rodzinnych P. Klekowskich mgr Witold Szczurek.

 

Tadeusz Klekowski urodził się 30 stycznia 1901 r. w Pińsku w rodzinie pracownika warsztatów kolejowych – Ignacego. W 1922 r. uzyskał świadectwo dojrzałości. W 1923 roku przyjęty został na wydział medyczny Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, który kończy 17 grudnia 1928 roku pracą doktorancką z bakteriologii u prof. dr Sergiusza Sehillinga-Siengalewicza.

 

Pierwszą pracę w charakterze lekarza podejmuje w I klinice chorób wewnętrznych Uniwersytetu Wileńskiego. Potem pracuje w kasie chorych i ubezpieczalni w Wysokie Litewskie. Od 15 maja 1937 do 18 września 1939 zatrudniony został przez Dyrekcję Okręgową Kolei Państwowych w Wilnie, a potem w Brześciu n. Bugiem w charakterze asystenta. W czasie tej pracy kończy konserwatorium muzyczne w Wilnie w klasie skrzypiec.

W latach 1939/40 dr Tadeusz Klekowski piastował stanowisko kierownika działu zdrowia polskiej sekcji pomocy przy litewskim czerwonym krzyżu w Wilnie. W latach 1941 – 1943 był kierownikiem ambulansu II polikliniki. W latach 1944/45 dyrektorem II polikliniki oraz tzw. komisji abortowej na miasto Wilno oraz lekarzem chorób wewnętrznych polikliniki kolejowej i członkiem komisji inwalidzkiej w Wilnie.

Od 24 marca do 10 października 1945 roku dr Tadeusz Klekowski pełni funkcję przewodniczącego polskiej rady lekarskiej przy Urzędzie Pełnomocnika Głównego Rzeczypospolitej Polski d/s ewakuacji w Wilnie. Na stanowisku tym dr Tadeusz Klekowski organizował pomoc lekarską i pielęgniarską na wszystkie transporty ludności polskiej przemieszczanej w nowe miejsca zamieszkania. W 1946 roku w jednym z ostatnich transportów przybył z rędziną na teren Trójmiasta i zamieszkał w Sopocie.

Na początek jest lekarzem obwodowym ubezpieczalni społecznej i pełnomocnikiem lekarzy polskich w Sopocie. Następnie kierownikiem przychodni obwodowej w Gdańsku. Potem Naczelnikiem Lecznictwa Morskiego Urzędu Zdrowia w Gdyni oraz Dyrektorem Przychodni Wojewódzkiej – Przyklinicznej w Gdańsku.

Od dnia 1 sierpnia 1957 roku Centralny Zarząd Kolejowej Służby Zdrowia w osobie Dyrektora dr Pertkiewicza powierza Mu Kolejowe Sanatorium Zdrojowe we Wleniu. Od początku dr Tadeusz Klekowski dał się poznać, jako znakomity administrator, stale doskonalący zakład z myślą o rehabilitacyjnym profilu, upatrując w tym wielką szansę dla Wlenia.

W celu osiągnięcia właściwego poziomu usług leczniczych oraz podniesienia prestiżu zakładu rehabilitacyjnego wśród pacjentów jak i pracowników kolejowej służby zdrowia, Dyrektor Klekowski nawiązuje praktyczne kontakty z następującymi placówkami w Polsce: Instytutem Reumatologicznym w Sopocie, Instytutem Reumatologii w Warszawie, Instytutem Rehabilitacji w Poznaniu i ze Stołecznym Centrum Rehabilitacyjnym w Konstancinie.

Od początków swojej pracy na stanowisku Dyrektora Sanatorium we Wleniu zabiega o pozyskanie nowych obiektów, które po przebudowie w bardzo krótkim czasie są sukcesywnie oddawane do użytku. Są to: szpitalik na ul. Kościuszki we Wleniu, domek myśliwski zwany potem Leśnym Dworem oraz kompleks pałacowy na Lennie – Zamku. Ten ostatni obiekt przysporzył najwięcej kłopotów przy kupnie, znajdował się w posiadaniu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które wykorzystywało obiekt tylko przez dwa miesiące w roku na kolonie dla dzieci pracowników służby bezpieczeństwa. Fakt nabycia wspomnianego obiektu przez PKP przysporzył Dyrektorowi splendoru wśród notabli wleńskich. Systematycznie przybywa sanatorium Wleńskiemu pacjentów. W 1970 roku ilość łóżek kształtuje się na około 260. Wzrasta ilość lekarzy i w szczytowym momencie Sanatorium we Wleniu zatrudnia ich około 10-ciu.

Lekarze od momentu zatrudnienia interesują się specjalizacjami przydatnymi w pracy rehabilitacyjnego zakładu leczniczego, więc pracują: reumatolog, balneolog, ortopeda, pediatra i internista. Większość z nich specjalizacje uzyskała pracując we Wleniu. Każdy oddział posiadał specjalistę gimnastyki leczniczej, który dysponował salą gimnastyczną. Konsultantem rehabilitacyjnym i ortopedycznym Sanatorium był lekarz nacz. PPU Cieplice dr Jerzy Timmler, ortopeda, pediatra i rehabilitant w jednej osobie. Oddział reumatologiczny wizytowała p. prof. Eleonora Reicher z prof. J. Zajfriedem zaś oddział szpitalnej geriatrii pod względem naukowym wspomagał prof. Falkiewicz zatrudniony przez Sanatorium w charakterze konsultanta naukowego.

Problemy mieszkaniowe fachowego personelu dr Tadeusz Klekowski starał się rozwiązać wybudowaniem bloku mieszkalnego na ulicy Pocztowej. Budynek został oddany do użytku dla 21 lokatorów w 1968 roku. Plan wybudowania podobnego – drugiego dyrektor nie zdążył już zrealizować.

Dr Tadeusz Klekowski był estetą. Dbał o zakład, szczególną troską otaczał ogrodnictwo i park sanatoryjny. Ogrodnictwo ze względu na produkcję kwiatów i zieleni, park sanatoryjny ze względu na stary drzewostan i tradycję zaczerpniętą ze stylu, w jakim zakład był prowadzony przez prawowite właścicielki siostry zakonne Elżbietanki – Szarytki.

Przywiązywał wielką wagę do życia kulturalnego pracowników i pacjentów. Uznawał, że symbioza w tej dziedzinie noże tylko wpłynąć na atmosferę właściwie pojętej troski o pacjenta. Teatry z Jeleniej Góry i Wałbrzycha dwa razy w miesiącu dawały przedstawienia dla pacjentów i pracowników. Dyrektor gustował w dobrej muzyce klasycznej stąd liczne wizyty we Wleniu znakomitości polskiej muzyki. Że wymienię tylko niektórych: chór Stuligrosza z Poznania, Hesse-Bukowską, Czerny-Stefańską, Kulką i wielu, wielu innych. W tym celu został za zgodą Ministerstwa Kultury do sanatorium wleńskiego zakupiony fortepian marki Steinway.

Obowiązkiem nieomal każdego pracownika sanatorium było uczestniczenie w działalności zespołu artystycznego, prowadzonego pod kierownictwem kierownika administracyjnego śp. Ireneusza Łuczaka. Zespół działa w oparciu o sekcję recytatorską, chór, taneczną i monologów. Dyrektor osobiście doglądał prób. Występy zespołu cieszyły się dużym powodzeniem wśród kuracjuszy. Stanowisko pracownika KO sanatorium z reguły było obsadzane przez „muzykującego” pianistę, który obowiązkowo dawał koncerty dla pacjentów oraz akompaniował na zajęciach gimnastyki porannej.

Plany Dyrektora w kształtowaniu zakładu rehabilitacyjnego były bardzo konkretne. Już w 1970 roku dysponował dokumentacją na budowę basenu rehabilitacyjnego, W latach 1969/70 dr Tadeusz Klekowski dokonał zakupu sprzętu rehabilitacyjnego na około 1 miliona złotych. Był wytrwały i konsekwentny, nie zrażały Go niepowodzenia. W celach służbowych w ciągu jednego tygodnia potrafił i trzy razy odbyć uciążliwą podróż do stolicy. Problemami zakładu leczniczego kolejarzy potrafił zainteresować władze miejskie i powiatowe. Udzielał się, jako radny Wlenia i Powiatowej Rady Narodowej we Lwówku Śl. Korzystano z Jego mądrych rad i trafnych pomysłów. Szpital we Lwówku Śl. to dzieło takiego trafnego pomysłu, z czasów, gdy piastował funkcję przewodniczącego sekcji służby zdrowia w Radzie Narodowej Lwówka Śl. żył problemami zakładu i potrafił nimi zainteresować wielu pracowników. Nikt nie narzekał na brak pracy.

Był posiadaczem odznaczeń resortowych PKP i służby zdrowia oraz Złotego Krzyża Zasługi i Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski.

Był bezpartyjnym, ale znakomicie dawał sobie radę z sekretarzami POP i Komitetu Powiatowego. Był Lekarzem – Humanistą. Zawsze Służył pomocą potrzebującym nie tylko, jako lekarz.

Żegnaliśmy Go 31 maja 1971 roku, nie zdając sobie sprawy, że Jego odejście z Sanatorium, jest wynikiem manipulacji stanowiskami przez ówczesny zarząd okręgowy kolejowej służby zdrowia we Wrocławiu.

Dyrektor Tadeusz Klekowski nie dokończył rozpoczętego dzieła, gdyż został „nakłoniony” do przejścia na emeryturę w celu zwolnienia stanowiska dla człowieka nomenklatury partyjnej. Przeniósł się do Sopotu. Tam też zmarł w lipcu 1972 roku

Szczęście mieliśmy my, którzy z nim pracowali: Państwo Alina Krymuza, Bogusława Szczurek i Witold Szczurek pracownicy służby zdrowia. Nasza pamięć o Nim dała o sobie znać w pamiętnych latach „Solidarności” 1980/81. Na wniosek pracowników, sanatorium przybrało Jego Imię. Imię Człowieka, który dzięki swojej inteligencji i doświadczeniu życiowemu, znakomicie radził sobie z systemem totalitarnym, którego mechanizmy poznawał na Litwie od 17 września 1939 do momentu wyjazdu z Wilna.

Szkoda, że nie doczekał czasów, w jakich obecnie przyszło nam żyć. Wierzył, że one muszą prędzej czy później nastąpić.

Nam żyjącym nie pozostało nic innego jak być kontynuatorami Dzieła tego Człowieka.

 

P.S. Syn Dyrektora Klekowskiego – Janusz Klekowski współtworzył w stanie wojennym Radio „Solidarność”. Więcej o życiu Janusza Klekowskiego na stronie www.stenzel.waw.pl.

 

Wspomnienie – Adam Klimowicz

Po II wojnie światowej na Ziemie Odzyskane przybyło wielu repatriantów z Lwowa, wśród nich był młody, 31 letnich wówczas Adam Klimowicz, który wraz z żoną Władysławą, osiedlił się we Wleniu. Otrzymał mieszkanie w domu przy ul. Politajewa 3 i zadomowił się na dobre w nowo powstającej tutejszej społeczności.

 

Rychło zdobył sobie ogólny szacunek i uznanie, gdy zorganizował i otworzył pierwszą publiczną bibliotekę. Jej działalność nie sprowadzała się tylko i wyłącznie do wypożyczania książek. Pan Adam Klimowicz prowadził w jej ramach także ożywioną działalność kulturalno- oświatową i to nie tylko na terenie miasta, ale również wśród osadników- gospodarzy, zasiedlających okoliczne wioski. Był, bowiem urodzonym społecznikiem- pasjonatem, co dla niektórych mieszkańców było solą w oku, zwłaszcza dla aktywistów tutejszej komórki PPR-u. Uwidoczniło się to zwłaszcza z chwilą, kiedy Klimowicz został członkiem opozycyjnego Stronnictwa Pracy a następnie, kiedy w grudniu 1945 roku został sekretarzem Zarządu Miejskiego Związku Osadników Wojskowych we Wleniu. Zapewne nie przypuszczał wtedy, jakie poniesie z tego tytułu konsekwencje

Tymczasem Panu Adamowi wszystkiego było mało i dlatego wkrótce z jego inicjatywy powstał w 1946 roku pierwszy miejscowy klub sportowy „Orzeł”. A że był nietuzinkowym człowiekiem, został czynnym zawodnikiem drużyny piłkarskiej tegoż Klubu. Prawdopodobnie ta jego nowa, lokalna inicjatywa wynikała z jego rodzinnych związków. Otóż swego czasu – jeszcze we Lwowie – jedna z jego sióstr, wyszła za mąż za jednego z braci Matyasów – Mieczysława, znanych i słynnych piłkarzy „Pogoni” Lwów. To, dlatego po 1956 roku w nawiązaniu do lwowskich tradycji i resentymentów części mieszkańców Wlenia, pochodzących z tego miasta nazwa klubu sportowego została zmieniona na „Pogoń”.

Tymczasem zbliżał się nieuchronnie termin pierwszych wyborów powszechnych w kraju. Ponieważ Klimowicz był bardzo aktywnym członkiem – to na niego padł wybór kierownictwa władz wojewódzkich Stronnictwa we Wrocławiu – polecając mu rozszerzyć i ugruntować wpływ Stronnictwa Pracy w byłym powiecie lwóweckim. To było początkiem osobistego i jego rodziny – nieszczęścia… Narastał, bowiem coraz bardziej czerwony terror, którym komuniści chcieli zastraszyć i sparaliżować działalność opozycyjnych partii – również na Dolnym Śląsku.

W nocy z 9 na 10 stycznia 1947 roku Adam Klimowicz został aresztowany w swoim mieszkaniu przez funkcjonariuszy „bezpieki”- pod zarzutem posiadania i rozpowszechniania antypaństwowych ulotek. Sposób przeprowadzenia rewizji w jego mieszkaniu wskazuje, że była to zręcznie zmontowana prowokacja polityczna. Według relacji współtowarzyszy niedoli, którzy mieli to szczęście, że przeżyli i po 1956 roku wyszli na wolność z lwóweckich piwnic Urzędu Bezpieczeństwa; pan Adam przeszedł bardzo ostre, intensywne śledztwo, podczas którego – jak wskazywały ślady na ciele – nie szczędzono mu bicia i wymyślnych tortur. Wszystko wskazuje na to, że nie wytrzymał UB-eckiego, brutalnego śledztwa i w wyniku odniesionych obrażeń zmarł. Po wydaniu zwłok został pochowany na jednym z krakowskich cmentarzy, bowiem w Krakowie mieszkali jego rodzice, siostry i młodszy brat. Według urzędowego pisma- jakie otrzymała jego żona- „stało się to w rezultacie samobójczego skoku z drugiego piętra„. Tylko tyle suchych słów wyjaśnienia nic więcej! A przecież 15 stycznia 1947 roku został zabity młody pełen pasji życiowej 33-letni człowiek, dla którego słowa „patriotyzm”, „Ojczyzna” znaczyły wszystko! Został zabity człowiek, który pozostawił bez środków do życia żonę i 1,5-roczną córeczkę!

Minęły lata, aż przyszedł pamiętny 4 czerwca 1989 roku, a wraz z nim nadzieja, że niezawisły Sąd III RP zlikwiduje także i wleńską „białą plamę”. Niestety… „gruba kreska” pana Mazowieckiego zniweczyła także i tę- zwykłą ludzką nadzieję. Podczas rozprawy w jeleniogórskim Sądzie Wojewódzkim- 17 września 1992 roku – pani Klimowicz usłyszała w pewnym momencie ironiczne zapytanie byłego funkcjonariusza UB: „Jak długo jeszcze odgrzebywać będziecie tak stare sprawy?!”. Słowa, które wstrząsnęły nią dogłębnie!

Finał sprawy był jednak z goła nieoczekiwany, godny zaiste starych „dobrych czasów” i miał miejsce poza salą rozpraw.

Pewnego dnia, niespodziewanie panią Klimowicz w Opolu – gdzie mieszkała u córki – odwiedzili byli „smutni panowie”, którzy mówiąc oględnie – poradzili jej, aby dała sobie spokój ze sprawą śmierci męża

Sprawa aresztowania, kilkudniowego torturowania i śmierci Adama Klimowicza, do dzisiaj pozostaje niewyjaśniona.

W tragicznych okolicznościach odszedł człowiek, mąż i ojciec, ale także zasłużony społecznik, jeden z „Ojców” tego miasta, o którym przez lata nie wypadało głośno mówić, a dzisiaj – kto jeszcze o nim pamięta … ?

 

Na podstawie oraz z wykorzystaniem fragmentu artykułu Odwrotna strona medalu, PRAWDA O SŁOWIE „PRZEPRASZAM” autorstwa M.Z. – Herold Dolnośląski, 28 luty 1994 r.

Wspomnienie – Antoni Chyliński

Rodzina Chylińskich w 1945 r. przeniosła się na Dolny Śląsk i osiadła we Wleniu. Ojciec (Aleksander Chyliński) początkowo pracował, jako inspektor rybacki w Urzędzie Ziemskim w Cieplicach, a od 1949 r. był kierownikiem Domu Wypoczynkowego „Leśny Dwór” we Wleniu. Członek Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, był jednak krytycznie oceniany przez Komitet Powiatowy PZPR, jako człowiek otaczający się ludźmi „…nie związanymi z naszą władzą…”. Zmarł nagle w 1954 r.

 

Antoni Chyliński latem 1946 r. zamieszkał z rodzicami (Aleksandrem i Heleną) we Wleniu, Osiedle Południowe 5. Wyrastał w atmosferze głęboko patriotycznej i religijnej. Jego dwaj starsi bracia, Janusz i Jerzy, byli żołnierzami Armii Krajowej, obaj zginęli w Powstaniu Warszawskim. W 1943 r. Antoni Chyliński wstąpił w szeregi podziemnego harcerstwa (drużyna „Zawisza”). W czasie powstania jego zadaniem było dostarczanie żywności walczącym. Na jego postawę i przekonania silny wpływ miało także zetknięcie się jeszcze podczas okupacji z ruchem narodowym. Idee niepodległościowe i narodowe utrwaliło uczęszczanie do „Szkoły Orląt Grunwaldzkich”, zorganizowanej na wzór wojskowy, w której uczyła się młodzież należąca w czasie wojny do różnych formacji konspiracyjnych, wśród nich i narodowcy. W opinii Zarządu Szkolnego ZMP Antoni był: „…zapatrywań politycznych demokratycznych, lecz nie bardzo pozytywnie nastawiony do obecnej rzeczywistości…”.

Od września 1946 r. został uczniem II klasy Gimnazjum im. Stefana Żeromskiego w Jeleniej Górze. Już wówczas chciał zorganizować wokół siebie grupę kolegów, doprowadził we Wleniu do jednego spotkania, ale nic z tego nie wyszło. Do utworzenia tajnej, młodzieżowej organizacji o nazwie „Orlęce Oddziały Bojowe” doszło dopiero na początku 1949 r. Jej członkami zostali uczniowie szkół jeleniogórskich: Remigiusz Ziółek (ps. „Mały”), Roman Gerhardt (ps. “Romeo”), Lesław Fedzin (ps. “Duży”), Zbigniew Dymecki (ps. „Kruk”), Dżefar Radkiewicz (ps. „Franek”), Andrzej Kowalczuk (ps. „Sowizdrzał”), Jan Serafin (ps. „Kruk”), Jerzy Witkowski (ps. „Varda”) oraz Ryszard Turowski. Najstarszy z nich, Ziółek miał lat 20, najmłodszy Serafin 14.

Zadaniem organizacji była walka z narzuconym Polsce ustrojem, obrona Kościoła katolickiego przed represjami. Od połowy 1947 r. władze komunistyczne rozpoczęły proces stalinizacji Polski na polu gospodarczym (likwidacja własności prywatnej w handlu, rzemiośle, kolektywizacja), politycznym (powstanie PZPR, przymusowe zjednoczenie organizacji młodzieżowych i partii) oraz społecznym (ateizacja społeczeństwa, represje wobec kościoła oraz byłych członków podziemia niepodległościowego). Członkowie „OOB” chcieli walczyć za pomocą rozklejania ulotek oraz działania samokształceniowe (spotkania, na których omawiano aktualne wydarzenia, organizowanie uroczystości rocznicowych np. z okazji 3 maja, 11 Listopada). Ulotki były rozwieszane na terenie Jeleniej Góry, Kowar, Wlenia. Zrezygnowano natomiast z pomysłu dokonywania napadów w celu zdobycia środków na dalszą działalność, jako zbyt ryzykowny. Zamiast tego członkowie organizacji wpłacali dobrowolne sumy pieniędzy, za które kupiono ręczną drukarenkę z gumowymi czcionkami. Chyliński podzielił organizację na trzy patrole (jeleniogórski, kowarski oraz patrol bezpieczeństwa i wywiadu), których członkowie zbierali informacje m.in. o znajdującej się w Kowarach kopalni uranu.

Do dekonspiracji organizacji doszło przez przypadek w październiku 1949 r., kiedy członek szkolnego koła Związku Młodzieży Polskiej znalazł w kalendarzu jednego z konspiratorów odręcznie napisany rozkaz „Świstaka” z pieczątką „OOB”. Przekazał znalezisko przewodniczącemu ZMP Julianowi Sobocie. Jeszcze tego samego dnia ulotka z nazwiskiem Chylińskiego trafiła poprzez KM PZPR do PUBP w Jeleniej Górze.

Antoni Chyliński został aresztowany 31 października, kolejne zatrzymania nastąpiły 2 i 23 listopada. Dochodzenie prowadzone było przez oficera śledczego PUBP Jelenia Góra ppor. Stanisława Duszę pod nadzorem szefa WUBP we Wrocławiu, ppłk Jana Zabawskiego zakończono 4 lutego 1950 r. Proces członków „OOB” przed Wojskowym Sądem Rejonowym we Wrocławiu na sesji wyjazdowej w Jeleniej Górze rozpoczął się 15 maja 1950 r. Proces miał charakter pokazowy, z udziałem uczniów szkół z Jeleniej Góry i okolic. Podczas przewodu sądowego Chyliński starał się wziąć całą winę na siebie, minimalizując aktywność pozostałych oskarżonych. 17 maja 1950 r. sędzia wojskowy kpt. Zygmunt Kubrycht uznał Antoniego Chylińskiego za winnego przynależności do nielegalnego klubu Stronnictwa Narodowego na terenie szkoły, usiłowania doprowadzenia do usunięcia organów władzy i zmiany przemocą ustroju państwa, przechowywania broni palnej oraz wydawania polecenia zbierania wiadomości stanowiących tajemnicę (Kopalnie Kowarskie) i skazał za to na 8 lat więzienia.

Antoni Chyliński został osadzony w więzieniu w Jeleniej Górze. 22 września 1950 r. po przepiłowaniu krat w oknie wychodzącym na podwórko więzienne brał udział w próbie ucieczki. Chylińskiego przeniesiono do Centralnego Więzienia w Rawiczu. Resztę kary spędził w Jaworznie, więzieniu nr 1 we Wrocławiu (osadzony w oddziale izolacyjnym) i od 13 listopada 1954 r. w Barczewie. Pobyt za kratkami nie złamał go, w ocenie władz więziennych był wrogo nastawiony do ZSRR, ustroju panującego w Polsce, nie okazywał skruchy i był karany za „…sianie wrogiej propagandy na temat walczącej Korei…”. Naczelnik więzienia w Barczewie pisał w charakterystyce więźnia, że mimo pięcioletniej odsiadki „…w przeprowadzonej z nim rozmowie odnośnie warunkowego zwolnienia za dobre zachowanie oświadczył, że łaski żadnej nie chce…”. Co więcej, opowiadał innym więźniom, że Związek Radziecki okupuje Polskę i wszystko z Polski wywozi; że w Polsce nie ma swobód demokratycznych.

Wielokrotnie listy z prośbą o zwolnienie z więzienia kierowali do władz partyjnych i sądowych matka oraz Roman Gerhardt. Decyzją WSR we Wrocławiu z 5 maja 1955 r. Antoni Chyliński został warunkowo zwolniony z reszty odbywania kary na okres próbny do 2 listopada 1957 r. Mury więzienia w Barczewie Chyliński opuścił 7 maja 1955 r. mając 24 lata. Nie wrócił już do Jeleniej Góry, osiedlił się w Koluszkach a następnie w Łodzi.

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, Wydziału Prawa. W
czasach „Solidarności” propagował tezę „jedność w różnorodności” w kilku wydawanych niezależnych pismach, doradca prawny MKZ „S”, redaktor niezależnego czasopisma „Propozycje i dyskusje”. Internowany 13 grudnia 1981 r. w Ośrodku Odosobnienia w Łęczycy i Łowiczu, został ze względu na zły stan zdrowia zwolniony w połowie 1982 r. Od tego czasu poświęcił się bez reszty dalszej podziemnej walce o trwanie Związku, zakładając tajne struktury „S” w kilkunastu zakładach pracy i zakładając pismo „Gotowość’.

Zmarł nagle – 3 marca 1986 – pogrzeb, który zgromadził niespodziewanie liczny kondukt żałobny, stał się swoistą manifestacją „gotowości” dalszej walki o „S”.

Źródła: jbc.jelenia-gora.pl, „Antoni Chyliński”, autor: Robert Klementowski, Stowarzyszenie Wolnego Słowa Oddział w Łodzi, wywiad (esb), inf. J. Śreniowski i www.encyklopedia-solidarnosci.pl autor: Jacek Krakowski. Ilustracje: zdjęcie-Chyliński Antoni, ze zbiorów IPN, Ulotka- Reprodukcja ulotki przygotowywanej i rozwieszanej przez Antoniego Chylińskiego i jego kolegów w Jeleniej Górze i Wleniu w 1949 r., ze zbiorów IPN, żródło: jbc.jelenia-gora.pl „Antoni Chyliński”, autor: Robert Klementowski

sanatorium we Wleniu ORIO sióstr elżbietanek

Historia Sanatorium we Wleniu

Ośrodek Rehabilitacyjny i Opiekuńczy Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety we Wleniu, zwany popularnie Sanatorium Wleń. Powstał w 1888 r. jako Zakład Wodno – Leczniczy według systemu księdza Sebastiana Kneippa. Od 1893 r. funkcjonował pod nazwą „Zakład św. Jadwigi”. Pod koniec stulecia hrabia Jan Hochberg z Książa ufundował Grotę Matki Bożej wykonaną z tufu wulkanicznego pochodzącego z Etny. W latach 1939-45 zamieniony w szpital wojskowy. W 1945 roku szpital ewakuowano na zachód, a zakład został przejęty przez wojsko radzieckie. W dnia 22 marca 1952 r. Dyrekcja Okręgowa PKP we Wrocławiu objęła w posiadanie przejęty na własność Państwa, Zakład Leczniczy we Wleniu. Przez blisko 50 lat działało tu sanatorium PKP. Siostry Elżbietanki odzyskały swój majątek dopiero 11 stycznia 1999 r. i niezwłocznie przystąpiły do gruntownej modernizacji. Od tej pory działa na większą chwałę Bożą i ku pożytkowi ludzi chorych, cierpiących i potrzebujących. Pomimo burzliwej historii nie stracił na popularności.

Trudne początki.

Było to u schyłku XIX wieku, kiedy Archiprezbiter Augustyn Nickisch, proboszcz z Wlenia (dawniej Lähn) postanowił poprosić matkę Melchiorę Klammt o siostry dla swojej wspólnoty. Miały się zajmować ambulatoryjną opieką chorych i prowadzeniem szkoły. Proboszcza wspierał w tym pomyśle mieszkaniec Wlenia, Carl Steinert (właściciel Deutsches Haus), przy czym obiecał on również złożyć ofiarę na utrzymanie sióstr.

Prośba proboszcza została wysłuchana i 13 listopada 1888 roku, przybyły do Wlenia: matka Benedykta, Achatia Kottwitz i Alexia Persich. Siostry zamieszkały w domu czynszowym, przy Goldbergstrasse 58 (obecnie ul. Kościuszki) i rozpoczęły działalność przy chorych i dzieciach. W 1892 roku narodził się pomysł utworzenia domu wodoleczniczego. Wówczas zakonnice opuściły mieszkanie czynszowe i nabyły nowy budynek. Obiekt mieszczący się tuż przy rzece po niewielkim remoncie został udostępniony już wiosną 1893 roku. Rozpoczął w nim działalność Zakład Wodoleczniczy Św. Jadwigi, prowadzący leczenie tak popularną wówczas metodą opracowaną przez księdza Sebastian Kneippa. Głównym lekarzem został doktor medycyny Carl Schulz, wieloletni uczeń księdza. Natomiast cały personel medyczny zatrudniony w Zakładzie przeszedł szkolenie w Bad Wörishofen w ośrodku, w którym ks. Kneipp opracował wodolecznictwo. Oprócz wysoko wykwalifikowanego personelu sukces Zakładowi miała przynieść woda źródlana stosowana do kuracji, którą doprowadzano do ośrodka rurami pod wysokim ciśnieniem, z pobliskich źródeł.

Siostra Przełożona w dniu 27 lipca 1895 roku wystosowała list do Arcybiskupa Georga von Koppa, w którym informuje, że po otwarciu nowego Zakładu, rozszerzono lecznictwo wg systemu księdza Kneippa w wyniku, czego stało się ono dostępne dla 50 kuracjuszy, w tym 4 duchownych. Siostra Przełożona bardzo pokornie prosi i wyszczególnia warunki do osiedlenia się we Wleniu większej grupy sióstr. Prosi również o wydanie pozwolenia na otwarcie kaplicy w budynku sanatorium.

Dobra i fachowa opieka przyczyniły się do stale rosnącej popularności Zakładu i samego wodolecznictwa. Frekwencja w Sanatorium była tak duża, iż kuracjusze korzystający z leczenia musieli wynajmować pokoje w miasteczku. Z czasem trzeba było powiększyć także oddział kąpielowy. Rozbudowy ośrodka dokonano w latach 1909 – 1910, wówczas został oddany do użytku Badehaus – dom kąpielowy (obecnie tzw. łazienki), który pod względem architektonicznym odpowiadał ówczesnym zdobyczom medycyny i techniki.

Rozkwit Zakładu Wodoleczniczego

Z okazji zbliżającej się wielkiej uroczystości – 700 rocznicy nadania miastu Wleń praw miejskich – narodził się pomysł uczczenia tego wydarzenia poprzez wybudowanie kaplicy. Dnia 17 sierpnia 1913 roku pozwolenie na wybudowanie „Groty Matki Bożej” wydał Arcybiskup Koop. Budowę sfinansował hrabia Jan Hochberg z Książa. Grotę wybudowano z tufu wulkanicznego pochodzącego z Etny, który to tuf hrabia sprowadzał do budowy Palmiarni w Lubiechowie. Uroczyste odsłonięcie i poświęcenie Groty Matki Bożej, miało miejsce w niedzielę 12 lipca 1914 roku, podczas obchodów 700- lecia miasta Wleń.

700-lecie Wlenia sanatorium ratusz

Zdjęcie wleńskich osobistości wykonane do opracowania dotyczącego historii Wlenia, wydanego z okazji 700- lecia Wlenia

Na rozwijającym się Sanatorium korzystało całe miasteczko i zapewne, dlatego władze miejskie dołożyły się do jego rozbudowy, dzięki czemu w latach 1928 – 1929, budynek Sanatorium został przebudowany. Do części środkowej dobudowano skrzydła, w których poza obszernymi pomieszczeniami o charakterze towarzyskim urządzono dużą kaplicę i ok. 20 pokoi z bieżącą wodą z balkonami i loggiami. W 1930 roku całe sanatorium dysponowało 70 pokojami na 85 łóżek. Cały kompleks ogrzewany był przez centralne ogrzewanie i wyposażony w światło elektryczne. Do pomieszczeń towarzyskich – świetlica, biblioteka sala bilardowa – przylegały tak zwane „leżaki” (obecnie sala gimnastyki leczniczej i fizjoterapii). Po zakończeniu rozbudowy obiekt uzyskał obecny kształt architektoniczny. Do budynku przylegał 300-arowy park z przepięknym drzewostanem oraz zacisznymi miejscami dla wypoczynku w postaci altanek ogrodowych i pawilonów parkowych. Znajdował tam się również plac do gry w krykieta.

W prospekcie wydanym w 1930 roku a dotyczącym sanatorium we Wleniu tak piszą o życiu w mieście: … Życie we Wleniu ma charakter spokojnego nieskomplikowanego życia na wsi. W związku z tym odpada spora część problemów wynikających w typowych kurortach. Wleń jest miejscem pobytowym dla spokojnych. Odmiany i rozrywkowe spotkania są jednakże organizowane, aby spokój życia wleńskiego nie doprowadził do torturującej nudy.

Wspólne spacery ożywiają życie towarzyskie i otwierają możliwości poznania bogatego w uroki Wlenia. Istnieje możliwość łowienia ryb i uprawiania sportu wioślarskiego. W zimie przejażdżki saniami i saneczkowanie, jazda na nartach i łyżwy stanowią rozrywkę i odmianę. Raz w tygodniu odbywa się seans filmowy.

W 1931 roku siostry odwiedził arcybiskup, metropolita Wrocławski, kardynał Adolf Bertram.

W 1935 roku w sanatorium poświęconym św. Jadwidze pracowało 18 sióstr. W całym 1935 roku pielęgnowano 602 chorych, w ambulatoryjnej opiece udzielono pomocy 39 chorym, w 183 dniach opieki i 15 czuwaniach. Biednym wydano 1388 porcji żywnościowych zaś dzieciom wydano 1482 posiłki.

W sanatorium stosowano zabiegi typowe dla metod księdza Sebastiana Kneippa, których zwolennikiem był ordynujący lekarz medycyny doktor Carl Schulz. W wybudowanych „łazienkach” stosowano: okłady z zimnej i ciepłej wody, polewania, kąpiele częściowe i całkowite – kwasowęglowe, tlenowe, świerkowe i z dodatkiem mleka a także elektro-kąpiele. Posługiwano się także parą, stosowano lampy żarowe, zawijanie opaskowe, masaże wibracyjne i ręczne. Leczenie wspomagano dietą, ziołolecznictwem, inhalacją i ruchem na świeżym powietrzu. Dla kuracjuszy wydawane były przewodniki z opisami tras spacerowych, które jeszcze bardziej miały zachęcić do wzmożonego ruchu.

Wśród licznej korespondencji z pierwszych lat działalności Zakładu Leczniczego we Wleniu warto przytoczyć fragmenty kilku listów:

  • Data nieczytelna – List S. Bernardy do S. Przełożonej Leonidy w sprawie pracowitego szklarza i stolarza, aby im zapłacić. Malarz ma malować drzwi by wyschły.
  • Wrocław – 18.05.1896 r. Dokument potwierdzający doręczenie Siostrom naczyń liturgicznych: patera, naczynie do olei świętych, cyborium. Pismo wystosował wicedziekan Schmolke.
  • Wrocław – październik 1899 r. Pozwolenie na powieszenie Drogi Krzyżowej przez Ojców Redemptorystów w Kaplicy Sióstr Elżbietanek. Pismo wystawione przez Arcybiskupa Georga von Koppa dla ks. proboszcza we Wleniu.
  • Wrocław – 1907 r – List Ojca Augustyna. Słowa wdzięczności za kurację. Życzenia świąteczne. Prośba o modlitwę. Ojciec podarował zgromadzeniu Kielich Mszalny.
  • Wrocław – 19.07.1907 r. – Pismo w sprawie zamieszkania Kuratora w domu sióstr. Wynagrodzenie 800 marek rocznie.
  • Wrocław, 14.11.1907 r. – Pismo w sprawie udzielenia odpustu całkowitego w Dzień Św. Elżbiety. Matka Generalna Melchiora Klammt.
  • Wrocław – 11.07.1912 r. – Pismo do Kuratora Sióstr Elżbietanek we Wleniu. Pozwolenie na tymczasowe celebrowanie Mszy Świętych w kaplicy. Podpisał Kardynał Georg von Kopp.

Sanatorium w PRL-u.

W latach 1939 – 1945 Sanatorium zostało zamienione na szpital wojskowy. Leczyli się tu i kurowali przede wszystkim lotnicy Luftwaffe. W 1945 roku szpital ewakuowano na zachód, a Zakład został przejęty przez wojsko radzieckie. Po odzyskaniu od Rosjan zdemolowanego obiektu Siostry stanęły przed nowymi wyzwaniami. Tworzyło się tu Państwo Polskie. Do Wlenia przybyli nowi osadnicy. Rozpoczęły się wysiedlenia Niemców. (…)

Tuż po wojnie Sanatorium we Wleniu upodobali sobie kolejarze. Przyjeżdżali do Wlenia całymi grupami, kierowani przez PKP. W większości przypadków pobyt wiązał się z rehabilitacją powypadkową oraz z tzw. „koniecznością zmiany klimatu”. Pierwszy wpis z podziękowaniami za pobyt pochodzi z 29 czerwca 1949 roku i dotyczy grupy pracowników DOKP Wrocław. Wpisy kolejarzy przewijają się również przez kolejne lata.

W powojennym Sanatorium tętniło życie kulturalne, jednym z pierwszych znaczących koncertów był ten z sierpnia 1949 roku, kiedy to Sanatorium Sióstr Elżbietanek we Wleniu odwiedził Chór im. Wacława Gieburowskiego pod Dyrekcją Stefana Stuligrosza.

Zadowolenie kolejarzy przełożyło się na podpisanie dnia 1 maja 1951 roku w DOKP we Wrocławiu umowy, na długoterminową współpracę, pomiędzy:

Kongregacją Szarych Sióstr Świętej Elżbiety we Wrocławiu reprezentowaną przez księdza dr Jana Terlagę i Przełożoną Szarych Sióstr Świętej Elżbiety Siostrę Walentynę Rudzik.
a
Przedsiębiorstwem „Polskie Koleje Państwowe” działającym przez Dyrekcję Okręgową Kolei Państwowych we Wrocławiu reprezentowaną przez Dyrektora DOKP Stefana Juszczackiego.

Na podstawie umowy Kongregacja oddała do dyspozycji PKP wszystkie 150 miejsc w Sanatorium. Administracja natomiast pozostała w rękach Kongregacji. Ustalono, że za pobyt pracowników, PKP będzie płaciło według ogólnopolskich stawek. Ustalono także rodzaj oferowanych zabiegów leczniczych. Regulamin Zakładu Leczniczego Św. Jadwigi we Wleniu został zatwierdzony przez Wydział Zdrowia DOKP we Wrocławiu. Umowa regulowała m.in.: normy kaloryczne żywienia oraz warunki zatrudnienia lekarza zakładowego, masażysty lub masażystki oraz kierownika świetlicy, który wskazany powinien być przez DOKP we Wrocławiu. Nadzór leczniczy przejęła kolejowa służba zdrowia.

Z dokumentów inwentaryzacyjnych z końca 1951 roku wynika, że w Sanatorium wleńskim pracowało 47 osób w tym:

  • personel świecki liczył 29 osób, na który składali się: Ordynator Zakładu Leczniczego Św. Jadwigi we Wleniu lek. med. Witold Dyszlewski, lekarz, księgowa, dwie pomoce biurowe, pięć pomocy kuchennych, łazienkowa, dziewięć salowych, pomoc pralni, rzemieślnik, trzech palaczy, trzech robotników i woźnica.
  • personel zakonny liczył 18 osób, w tym: kierownik zakładu w osobie Siostry Przełożonej Walentyny Rudzik, kapelana ks. Wincentego Andrysiewicza, dziewięciu pielęgniarek, magazyniera, pomocy biurowej, trzech kucharek, referenta zakupów, masażysty. Pobory kształtowały się od 1220 zł dla ordynatora, 882 zł dla kierownika, 613 dla woźnicy, 469-665 dla masażystów, 469 dla pielęgniarek do 300 zł dla księdza kapelana.

Przejęcie Sanatorium we Wleniu.

Kłopoty Sióstr zaczęły się z początkiem 1952 roku. Wówczas to Minister Zdrowia, w dniu 2 lutego 1952 r. wydał Zarządzenie na podstawie, którego z datą wsteczną – z dniem 1 stycznia 1952 roku, Zakład Leczniczy we Wleniu zaliczony został do zakładów społecznych służby zdrowia.

Raptem półtora miesiąca później, dnia 19 marca 1952 roku przybywa do Wlenia 30 osobowa Komisja z Warszawy i w obecności Wizytatorski Generalnej Matki Jolanty Przybył podejmuje decyzję o konieczności upaństwowieniu Zakładu. Trzy dni później, 22 marca 1952 roku Uchwałą nr 166 Rady Ministrów w sprawie przejęcia na własność Państwa Zakładu Leczniczego we Wleniu. Skarb Państwa przejął Zakład będący własnością Kongregacji. Wraz z Zakładem Państwo przejęło nieodpłatnie na własność, użytkowany na potrzeby tego Zakładu majątek ruchomy, zaś majątek nieruchomy przejęło w bezpłatne użytkowanie. Jednocześnie Skarb Państwa przekazał Zakład w nadzór i kierownictwo Państwowemu Przedsiębiorstwu „Polskie Koleje Państwowe”.

Na podstawie powyższej Uchwały, w dniach 28-29 marca 1952 r. sporządzono protokół zdawczo-odbiorczy. W przejętym majątku znajdowały się:

  • Zakład Leczniczy Świętej Jadwigi, Wleń, ul. Jaśkiewicza 1, o powierzchni 4,2682 ha, obejmujący:
    • Budynek główny dwuskrzydłowy, II piętrowy.
    • Budynek mieszkalny dwurodzinny.
    • Budynek gospodarczy murowany.
    • Stodołę murowaną.
    • Ogród warzywny i park spacerowy.
  • Inwentarz żywy – koń, 2 krowy, 21 świń i 49 bobrów.

Cały protokół przejęcia liczy kilkanaście stron i zawiera szczegółowy wypis przejmowanego majątku – buty, talerze, leki,….

Niestety, DOKP przejęła nie tylko majątek wspomniany w Ustawie a należący do Zakładu, ale także cały majątek Sióstr wraz z gospodarstwem i inwentarzem gospodarczym, mimo, że wykaz hipoteczny wyraźnie rozgraniczał ten majątek.

Nie zgadzając się z tym, Kongregacja już 30 maja 1952 roku zwraca się do Rady Ministrów o powołanie nowej Komisji, która by dokonała sprawiedliwej inwentaryzacji własności. W latach 1952 – 1965 Kongregacja Szarych Sióstr Świętej Elżbiety w sprawie sprawiedliwego uregulowania spraw własności monitowała na wszystkich szczeblach urzędów oraz w sądach. Łącznie wystosowano 45 pism – bezskutecznie!

Po objęciu wleńskiego Sanatorium, Okręgowa Dyrekcja PKP we Wrocławiu, pismem z dnia 31 maja 1952 r. w związku z rozwiązaniem z Zakonnicami stosunku pracy, przyznała wszystkim zatrudnionym tam siostrom trzymiesięczną odprawę, jednak Dyrekcja szybko zmieniła zdanie, odmawiając wypłaty należnego siostrom uposażenia. W efekcie tych działań 18 zakonnic zostało pozbawionych pracy i należnej im odprawy. Wówczas każda z zakonnic osobno wniosła zażalenie do DOPKP. W imieniu pokrzywdzonych sióstr wystąpiła również Kongregacja Szarych Sióstr św. Elżbiety we Wrocławiu, wysyłając 1 lipca 1953 roku pismo do Urzędu do Spraw Wyznań. Wszystkie działania okazały się jednak bezskuteczne!

Zgodnie z marcową Uchwałą nr 166 §4, koszty związane z przejęciem i utrzymaniem przejętego Zakładu miały być pokrywane z budżetu Państwa, jednak i tym razem Ministerstwo wycofało się z tego pomysłu, podejmując w dniu 10 września 1952 r. uchwałę nr 765 mówiącą, iż koszty związane z przejęciem i utrzymaniem Zakładu Leczniczego we Wleniu będą pokrywane ze środków obrotowych PP PKP.

Do dnia 3 sierpnia 1954 roku w Zakładzie we Wleniu obok Siostry Przełożonej, matki Teresy Nowickiej przebywało jeszcze sześć sióstr.

Sanatorium pod rządami PKP.

Jedną z pierwszych zmian po przejęciu Zakładu przez PKP było zlikwidowanie kaplicy i w okazałym pomieszczeniu urządzenie sali widowiskowej ze sceną. W latach 1954 – 1955 Sanatorium zarządzane przez dyrektora Olechowskiego, przemianowano na PKP-owski Dom Zdrowia Dziecka. W latach 1955 – 1956 został przeprowadzony remont generalny, po którym w listopadzie 1956 roku uruchomiony został zakład przyrodoleczniczy dla dorosłych pod nazwą: „Kolejowe Sanatorium Zdrojowe we Wleniu”.

Z dniem 1 sierpnia 1957 roku Generalny Zarząd Kolejowej Służby Zdrowia w Warszawie w osobie Dyrektora Naczelnego dr Mariana Pertkiewicza na stanowisko Dyrektora Kolejowego Sanatorium Zdrojowego we Wleniu powołuje dr Tadeusza Klekowskiego.

Od początku dr Tadeusz Klekowski dał się poznać, jako znakomity administrator, stale doskonalący Zakład z myślą o rehabilitacyjnym profilu, upatrując w tym wielką szansę dla Wlenia. W celu osiągnięcia właściwego poziomu usług leczniczych oraz podniesienia prestiżu zakładu rehabilitacyjnego nawiązuje kontakty z licznymi placówkami w Polsce, m.in: Instytutem Reumatologicznym w Sopocie, Instytutem Reumatologii w Warszawie, Instytutem Rehabilitacji w Poznaniu czy Stołecznym Centrum Rehabilitacyjnym w Konstancinie.

Zabiega także o pozyskanie nowych obiektów, które po przebudowie w bardzo krótkim czasie są sukcesywnie oddawane do użytku a są to:

  • Szpitalik przy ul. Kościuszki we Wleniu, jako oddział internistyczny.
  • Od 1964 r. Leśny Dwór wraz ze szkółką, jako oddział dziecięcy.
  • Również od 1964 r. kompleks pałacowy na Lennie, jako oddział geriatrii.

W czterech budynkach zlokalizowano 6 specjalistycznych oddziałów, dla 360 pacjentów, zatrudniono ponad 270 pracowników.
W 1958 roku w Sanatorium wleńskim zaczęto stosować gimnastykę leczniczą. Zakład zmienia profil z balneologicznego na rehabilitacyjny. W szczytowym okresie rozwoju w zakładzie pracuje 6 lekarzy, 6 specjalistów rehabilitacji ruchowej, radiolog, farmaceuta, stomatolog, technik analityk, terapeuta zajęciowy, ponad 10 techników fizjoterapii, 2 masażystów, KO-wiec, ponad 30 pielęgniarek, ponad 30 salowych, blisko 60 osób na kuchniach, brygada remontowo – budowlana licząca ponad 20 osób, dodatkowo palacze i administracja.
Od początku lat 60-tych Sanatorium zatrudnia konsultanta ortopedycznego i rehabilitacyjnego w jednej osobie. Oddział reumatologiczny wizytuje prof. Eleonora Reichner i prof. Jerzy Zajfried. Pierwszym w Polsce oddziałem szpitalnej geriatrii zainteresował się, w charakterze konsultanta naukowego prof. Falkiewicz.

Za czasów zarządzania placówką przez dr Tadeusza Klekowskiego, Sanatorium Kolejowe we Wleniu przeżyło prawdziwy rozkwit. Ośrodek administrował sporym majątkiem we Wleniu w skład, którego wchodziły: budynek główny sanatorium wraz z placem przy ul Jaśkiewicza oraz garażami i tuczarnią wzdłuż ul Świerczewskiego, a także parkiem, źródłem i budynkiem gospodarczym na przeciw budynku głównego, oddział dziecięcy Leśny Dwór wraz ze szkółką przy ul Jaśkiewicza, szpital wraz z placem przy ul. Kościuszki, warsztaty oraz kostnica przy ul. Politajewa, ogrodnictwo przy ul. Dworcowej, budynek mieszkalny dla pracowników przy ul. Pocztowej, oraz kompleks pałacowy Lenno wraz z ogrodem, sadem i budynkami gospodarczymi.

Po przejściu dr Klekowskiego na emeryturę w dniu 31 maja 1971 roku, kolejnymi dyrektorami Sanatorium byli: Jaworski, Kasprzyk, Szczurek i Malinowska.

Mimo upływu lat, pamięć o dyrektorze Klekowskim była bardzo żywa. Większość osób, które z nim pracowały wypowiadają się o nim z największym szacunkiem tak, jako o znakomitym dyrektorze, człowieku, który z pasją dążył do rozwoju Sanatorium, jak i o świetnym lekarzu. W uznaniu jego zasług, 16 grudnia 1980 roku, pracownicy Sanatorium, Uchwałą pracowniczą podjęli decyzję o nadaniu Zakładowi imienia dr TADEUSZA KLEKOWSKIEGO.

(FOT – Kolejowe Sanatorium Rehabilitacyjne Narządów Ruchu im. Dr Tadeusza Klekowskiego)

Nad ranem 6 września 1983 r. płonie oddział Leśny Dwór.

Jak pisze do mnie Pani Iza, która jako dziecko ze schorzeniami kręgosłupa, była wówczas pacjentką tego oddziału – „…Właśnie wróciłam do sanatorium po przepustce na dalsze dwa turnusy. To było ok. 6 rano i gdyby pan palacz nie poszedł napalić do budynku szkolnego obok sanatorium to nie wiadomo jak to by się skończyło. To on zauważył ogień na dachu Leśnego Dworu, gdyby nie on na pewno ktoś cierpiałby cieleśnie a nie tylko z powodu utraty ubrań, które poszły z dymem. Należą mu się wielkie podziękowania”.

Na szczęście w pożarze nikt nie zginął, jednak obiekt został mocno uszkodzony i nie nadawał się do dalszego użytku. Oddział dziecięcy czasowo ulokowano w budynku głównym, jednak nie trwało to długo – wkrótce oddział zlikwidowano. Dyrekcja podjęła decyzję o gruntownej przebudowie Leśnego Dworu. Część niższa o konstrukcji drewnianej (tzw. przybudówka) została rozebrana. Nowy projekt przewidywał przebudowę obiektu na taki, który będzie spełniał wszystkie normy i potrzeby nowoczesnego Sanatorium Dziecięcego. Przebudowy budynku dokonuje brygada remontowo-budowlana PGRu we Wleniu. Nowy budynek w stanie surowym był gotowy na początkiem lat 90-tych, jednak w związku ze zmianami geopolitycznymi i m.in. likwidacją wleńskiego PGRu w kwietniu 1993 roku, obiekt nigdy nie został dokończony.

W roku 1987 działalności zaprzestaje oddział geriatrii mieszczący się w Pałacu Lenno. Głównie z powodu wysokich kosztów utrzymania całego dużego obiektu. Pałac Lenno przechodzi w ręce łódzkiej łączności z zamiarem zagospodarowania go na cele wypoczynkowo – kolonijne dla pracowników.

Sanatorium we Wleniu w III RP

Po przemianach politycznych, jakie dokonały się w Polsce po `89 roku, Państwo Polskie zwraca majątki przejęte w latach PRL-u ich prawowitym właścicielom. Tak też stało się dnia 28 lutego 1992 r. kiedy to Komisja Majątkowa, działająca na podstawie Ustawy z dnia 17 maja 1989 r. o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w RP, na wniosek Zgromadzenia Sióstr Św. Elżbiety Prowincji Wrocławskiej zawarła ugodę pomiędzy Zgromadzeniem a DOKP we Wrocławiu, na mocy, której Zgromadzenie odzyskało nieruchomości położone we Wleniu, przy ul. Jaśkiewicza 1/2 (obecnie Jana Kazimierza) o pow. 3,8187 ha. z pozostawieniem użytkowania przez Sanatorium Rehabilitacji Narządów Ruchu zarządzanym przez DOKP Wrocław, najpóźniej do 31 grudnia 1997 roku.

Po odzyskaniu nieruchomości Siostry rozpoczęły starania o rejestrację nowego ośrodka i z dniem 31 grudnia 1998 roku ówczesny wojewoda jeleniogórski wydał decyzję o utworzeniu księgi rejestrowej NZOZ „Ośrodek Rehabilitacyjny i Opiekuńczy” Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety we Wleniu, gdzie podstawowym kierunkiem działalności jest rehabilitacja narządów ruchu oraz działalność opiekuńczo-lecznicza.

W dniu 11 stycznia 1999 roku Zgromadzenie objęło Ośrodek we Wleniu i już 1 lutego tegoż roku, do Wlenia przybyło 7 Sióstr by po 47 latach na nowo rozpocząć działalność, prowadzoną w duchu Sióstr Założycielek

Jedną z pierwszych znaczących decyzji podjętych po przejęciu Ośrodka, była decyzja o jego gruntownym remoncie, który rozpoczął się jeszcze wiosną 1999 roku.

Już 15 kwietnia 1999 roku, ksiądz Biskup Tadeusz Rybak, wydał pozwolenie na erygowanie kaplicy oraz przechowywanie Najświętszego Sakramentu. Dokonał On również poświęcenia tejże Kaplicy, będącej pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusowego. Kaplica od tej pory jest otwarta przez 24 godziny na dobę. Każdego dnia odprawiana jest Msza św., którą celebrują księża będący na rehabilitacji, bądź kapłani z naszej parafii. Również z chorymi odprawiamy codziennie o godz. 15:00 koronkę do Miłosierdzia Bożego i o godz. 17:00 różaniec święty. Raz do roku w okresie wielkopostnym odprawiane są rekolekcje dla ludzi chorych i tych, którzy przychodzą im z pomocą. Bardzo często leczący się u nas pacjenci wyrażają ogromną wdzięczność za ten błogosławiony dla nich pobyt, bo wracają do domów nie tylko w lepszej kondycji fizycznej, ale i duchowej.

Doświadczając ogromnego wstawiennictwa Świętego Józefa w dniu 3 czerwca 2003 roku Sanatorium zostało poświęcone opiece tego przemożnego Patrona. Tej wzniosłej uroczystości przewodniczył Ks. Bp. Tadeusz Rybak.

W ciągu tych lat staraliśmy się o ciągłe podnoszenie standardu naszych usług medycznych. A także warunków sanitarnych i hotelowych tak, aby leczącym się u nas pacjentom można było zapewnić komfort i bezpieczeństwo.

Sanatorom we Wleniu – dzisiaj.

Na dzień dzisiejszy „Ośrodek Rehabilitacyjny i Opiekuńczy” Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety we Wleniu jest jednym z bardziej znaczących jednostek rehabilitacyjnych na Dolnym Śląsku. Głównym kierunkiem jest rehabilitacja narządów ruchu. Ośrodek ma podpisany kontrakt z NFZ, który to Fundusz w pełni finansuje leczenie pacjentów. W zależności od roku i wynegocjowanego kontraktu ORiO we Wleniu prowadzi rehabilitację stacjonarną ok. 80 pacjentów miesięcznie. W tym celu zatrudnia ok. 50 osób, wśród których są lekarze specjaliści, technicy oraz magistrzy rehabilitacji i fizjoterapii, pielęgniarki, salowe, pracownicy administracji oraz pracownicy techniczni.

Mimo upływu lat i wielu przemian, jaki dokonały się we wleńskim sanatorium, nadal jest ono największym pracodawcą w mieśćcie a jego pacjenci – kuracjusze są najliczniejszą grupą turystów codziennie zwiedzających nasze miasteczko.

I tak z pomocą Bożą i ludzką Siostry kontynuują historię – dzieła, jakim jest „Ośrodek Rehabilitacyjny i Opiekuńczy” Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety we Wleniu. Przez lata ich posługi chorym w tym domu wciąż dbają o ich zdrowie nie tylko fizyczne, ale i duchowe.

Ośrodek Rehabilitacyjny i Opiekuńczy Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety działa przede wszystkim na większą chwałę Bożą i ku pożytkowi ludzi chorych, cierpiących i potrzebujących. Praca całego personelu w raz z Siostrami daje bardzo wyraźne rezultaty, każdy stara się całym sercem wykonywać swoją pracę angażując się w dobro każdego pacjenta i wszystkich, którzy odwiedzają ten Dom. Powierzając Dobremu Bogu oraz modlitwie ludzi cierpiących to ziemskie dzieło Siostry mają nadzieję, że przetrwa ono jak najdłużej dla dobra schorowanych na ciele i na duszy.

Autor: Marek Krzysztof Dral

Ośrodek Rehabilitacyjny i Opiekuńczy Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety we Wleniu sanatorium

Materiał opracowany na podstawie:

  • Historii Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety według Ojca Schwetera, udostępnionych przez mgr Witolda Szczurka w tłumaczeniu p. Strarczyńskiej.
  • Artykułu: Życie i Działalność lekarza medycyny śp. dr Tadeusza Klekowskiego w latach 1956-1972 dyrektora Kolejowego Sanatorium Zdrojowego we Wleniu, autorstwa mgr Witolda Szczurka.
    Rozmów, materiałów, opracowań i doświadczeń zgromadzonych podczas wieloletniej pracy w Sanatorium, przez mgr Witolda Szczurka.
  • Opracowań oraz informacji udostępnionych przez Siostrę Karmelę, Dyrektor ORiO we Wleniu.
  • Wspomnień mieszkańców Wlenia, byłych pracowników Sanatorium we Wleniu.
  • Aktów prawnych:
    • Zarządzenia Ministra Zdrowia z dnia 2 lutego 1952 r. o zaliczeniu Zakładu Leczniczego we Wleniu do zakładów społecznych służby zdrowia.
    • Uchwały nr 166 Rady Ministrów z dnia 22 marca 1952 r. w sprawie przejęcia na własność Państwa Zakładu Leczniczego we Wleniu.
    • Uchwały nr 765 Rady Ministrów z dnia 10 września 1952 r. zmieniająca Uchwałę z dnia 22 marca 1952 r. w sprawie przejęcia na własność Państwa Zakładu Leczniczego we Wleniu.
    • Pisma Kongregacji Szarych Sióstr św. Elżbiety we Wrocławiu do Urząd do Spraw Wyznań z dnia 1 lipca 1953 r. (L. dz. 468/53), AAN, UdSW, sygn. 20/57, k. 62.
    • Ugody zawartej przez Komisję Majątkową pomiędzy Zgromadzeniem Sióstr Świętej Elżbiety Prowincji Wrocławskiej a DOKP Wrocław z 28 lutego 1992 r.
  • oraz artykułów:
    • Dyskryminacyjna polityka kadrowa władz partyjno-państwowych wobec personelu zakonnego – Uniwersytet Opolski
      Prawne i faktyczne możliwości funkcjonowania wyznaniowych placówek służby zdrowia w Polsce Ludowej – Niezależne forum publicystów

Dziękuję wszystkim za pomoc.

Jeżeli posiadasz zdjęcia, bądź informacje, które mogą wzbogacić ten materiał zapraszam do kontaktu: redakcja(at)lwowecki.info lub tel.: 887 606 206

Ostrzyca Proboszczowicka

Ostrzyca Proboszczowicka – Śląska Fuji Yama

Wznosi się na wysokość 500,9 m. n.p.m., natomiast wysokość samego bazaltowego stożka powstałego w wyniku wypływu lawy, wynosi 76 m. Na szczyt prowadzi ponad 400 kamiennych stopni Z wierzchołka roztacza się rozległy widok. Od 31 stycznia 1962 roku ponownie jest Rezerwatem Przyrody, głównie dla zachowania reliktu trzeciorzędowego wulkanu z unikatowymi w Polsce gołoborzami bazaltowymi i ochrony roślinności naskalnej. Ostrzyca jest nie tylko celem pieszych wędrówek, ale również idealnym miejscem dla miłośników dwóch kółek. Z jej szczytu roztacza się przepiękny widok.

 

Gdzie położona jest Ostrzyca?

Ostrzyca to jedno z najbardziej malowniczych wzgórz w Sudetach i najwyższe wzniesienie Pogórza Kaczawskiego. Według różnych źródeł góra wznosi się na wysokość między 499 a 501 metrów nad poziomem morza, natomiast wysokość samego bazaltowego stożka wynosi 151 metrów.

Ostrzyca położona jest na terenie sołectwa Proboszczów w gminie Pielgrzymka na Dolnym Śląsku, ale dojść do szczytu można także szlakami prowadzącymi z sąsiednich miejscowości – z Bełczyny w gminie Wleń i Radomiłowic w gminie Lwówek Śląski.

Jak dojechać na Ostrzycę?

Przez Ostrzycę przebiegają szlaki: zielony – Szlak Zamków Piastowskich, żółty – Szlak Wygasłych Wulkanów i czerwony – Dzwonkowa Droga, która została nazwana tak, ponieważ niegdyś do pobliskiej Bełczyny, gdzie siostry Benedyktynki prowadziły przytułek wędrowali trędowaci i mieli oni ostrzegać o swojej chorobie dzwoniąc dzwonkami. Nazwa ta przyjęła się i pozostała do dziś.

U podnóża Ostrzycy po stronie Proboszczowa znajdują się dwa bezpłatne, leśne parkingi gdzie można zostawić samochód. Przy drugim z nich znajduje się wiata z ławostołami i miejsce na ognisko.

Wspaniałe widoki

Z parkingu na szczyt bazaltowego wzgórza początkowo prowadzi leśna droga, a później trzeba przemierzyć 445 kamiennych stopni. Z wierzchołka roztacza się wspaniały widok. W pogodne dni podziwiać można panoramę Sudetów Zachodnich oraz spore fragmenty Przedgórza Sudeckiego i Niziny Śląsko- Łużyckiej.

Śląska Fuji Yama

Ostrzyca zwana jest również Śląską Fuji Yamą, a to z uwagi na wizualne podobieństwo do najwyższego szczytu Japonii. Aczkolwiek poza tym wizualnym podobieństwem obie góry nie mają z sobą wiele wspólnego.

Fuji Yama wznosi się na 3776 m n.p.m. i jest czynnym stratowulkanem, którego ostatnia erupcja miała miejsce nieco ponad 300 lat temu.

Ostrzyca natomiast posiada wulkaniczny rodowód, ale stanowi jedynie jego wewnętrzną część powstałą ze zniszczenia dużo potężniejszego stożka wulkanicznego. Obecne wzgórze to fragment komina wulkanu, wypełnionego zastygniętą magmą – bazaltem. Taką formę nazywamy czopem bądź nekiem.

Historia

W roku 1839 Friedrich Ferdinand Prentzel, właściciel majątku w Proboszczowie, zlecił postawienie na zboczu Ostrzycy obiektu pełniącego rolę schroniska, w którym mogli odpocząć wędrowcy. Niestety, obiekt ten nie przetrwał próby czasu.

W czasie II wojny światowej

Ostrzyca była jednym ze strategicznych w regionie miejsc. Po 1945 r. lasy wokół wzgórza stały się schronieniem dla oddziałów partyzanckich „Czarnego Janka”.

Legendy

Ostrzyca owiana jest wieloma legendami, jedna z ciekawszych i bardziej znanych opowiada o wyznawcach teorii Caspra Schwenckfelda, niemieckiego teologa i reformatora religijnego, który głosił, że jedynym przewodnikiem w wierze jest duch Święty, a nie biblijne dogmaty czy kościelna hierarchia.

Według legendy Schwenckfeldyści zaszli za skórę samemu diabłu. Ten zezłoszczony zszedł na ziemię, pozbierał ich wszystkich do wora i taszczył do piekła. Diabeł nieostrożnie zawadził worem o szczyt Ostrzycy. Wór się rozdarł, a jego zawartość rozsypała się po okolicy.

Pomnik ku pamięci Schwenckfeldystów

Co ciekawe, to do dziś w pobliskich Twardocicach stoi ufundowany przez Schwenckfeldystów w 1863 r. pomnik postawiony dla upamiętnienia miejsca pochówku ok. 200 współwyznawców, którzy tu zamieszkiwali.

Rezerwat przyrody – Ostrzyca Proboszczowicka

Jeszcze przed II wojną światową Ostrzyca była rezerwatem przyrody. Po wojnie status ochrony zniesiono. Dopiero w dniu 31 stycznia 1962 roku ponownie utworzono tu rezerwat i nadano mu nazwę: „Ostrzyca Proboszczowicka”. Ten ma powierzchnię 3,81 ha i jest to rezerwat częściowy, którego celem ochrony jest zachowanie ze względów naukowych i dydaktycznych roślinności występującej na bazaltach oraz najpiękniejszych w kraju gołoborzy bazaltowych.

W 2008 roku wyznaczono tu obszar o powierzchni 1190 ha, który na podstawie rozporządzenia wojewody staje się obszarem chronionym.

Natura 2000

Natomiast od 2009 roku z aktualizacją w 2022 roku, teren o powierzchni 70,52 ha Ostrzycy Proboszczowickiej zostaje objętych ochroną w ramach sieci Natura2000, w celu trwałej ochrony siedlisk przyrodniczych.

Jak wskazano w uzasadnieniu tej decyzji, obszar ten w ok. 20 procentach pokryty jest siedliskami przyrodniczymi, a wśród nich najważniejsze są siedliska ściśle związane z bazaltowymi skałami oraz piargami, z dobrze zachowaną florą i fauną.

Warto tu także wskazać, iż na powierzchni ponad 3 ha wzgórza występuje ciepłolubny klonowo- lipowy las zboczowy o naturalnej strukturze przestrzennej. Jest to jedyne znane stanowisko ciepłolubnej formy klonowo- lipowej w Polsce.

Single tracki

Ostrzyca jest także idealnym miejscem dla miłośników dwóch kółek. Kilka lat temu na jej zboczach wytyczono single tracki, które nie tylko w sezonie przyciągają spragnionych wrażeń rowerzystów. W okolicy nie brakuje także szlaków na rodzinne rowerowe przejażdżki.

Ostrzyca była niegdyś miejscem kultu pogańskiego. Później pielgrzymowali tu chrześcijanie. Dziś jest celem spacerów okolicznych mieszkańców, jak również wycieczek turystów z całej Polski.

Szwajcaria Lwówecka

Nazwa „Szwajcaria Lwówecka”

Nazwa „Szwajcaria Lwówecka” nawiązuje do podobnych form skalnych znajdujących się w Saskiej Szwajcarii w Niemczech.

Szwajcaria Lwówecka położenie

Nasza „Szwajcaria” położona jest na obrzeżach Lwówka Śląskiego na Dolnym Śląsku. W ogólnym ujęciu Szwajcaria Lwówecka stanowi największe zgrupowanie form skalnych na Pogórzu Zachodniosudeckim, swoim wyglądem zbliżone są do formacji występujących w Górach Stołowych. Tworzy ją ciąg urwisk skalnych położonych pomiędzy Doliną Bobru na wschodzie i przełomowym odcinkiem doliny jego dopływu Srebrnej na zachodzie. Spotykamy tu ciekawe skały, z labiryntami, skalnymi półkami i urwiskami, pomiędzy którymi przebiegają wąskie i kręte ścieżki

Szwajcaria Lwówecka – skały

„Skałki zbudowane są z piaskowców ciosowych kredy górnej (cenomanu) zalegających na czerwonym piaskowcach triasu dolnego. Są to skały różnego pochodzenia. Jasne piaskowce okresu kredy powstawały w warunkach płytkiego, przybrzeżnego morza, w warunkach spokojnego środowiska. Ich obecność świadczy to o tym, że ok. 100 mln lat temu w rejonie Lwówka Śl. istniały plaże i płytkie, ciepłe morze. Dolne piaskowce pochodzą z początku okresu triasowego i stanowią osady rzeczne. Piaskowcowe skałki przybierają różnorodne formy m.in. baszt i ambon, pomiędzy którymi powstał niewielki labirynt.” – wyjaśnia nam Bernadeta Gryzło z Dolnośląskiego Zespołu Parków Krajobrazowych w Jeleniej Górze.

Skały te rozciągają się na długości około 200 m i dochodzącą do 50 m wysokości.

Szwajcaria Lwówecka jak dojechać?

Przygodę zaczynamy u podnóża skał, na parkingu zlokalizowanym przy drodze wojewódzkiej 297 w Lwówku Śląskim. Dojechać tu można samochodem, ale także rowerem, np. ścieżką rowerową biegnącą z Pławnej, lub szlakiem rowerowym ER-6. Można także dojść pieszo np. żółtym szlakiem.

Rezerwat przyrody

Z uwagi na walory przyrodnicze i geomorfologiczne, przed II wojną światową istniał tu rezerwat przyrody. Temat ponownego utworzenia w tym miejscu rezerwatu geologiczno- leśnego powrócił na początku lat dwutysięcznych. Jednak mimo znacznego upływu czasu przewija się on w tylko w naukowych opracowaniach i niewiele w tym kierunku uczyniono.

Park Krajobrazowy Doliny Bobru

Z parkingu kierujemy się do tablicy „Park Krajobrazowy Doliny Bobru”, przy której zaczyna się urokliwa ścieżka. Przed nami do pokonania kilka kamiennych stopni. Schody zbudowane z piaskowcowych bloków nie są idealnie równe, co wymaga ostrożności. Pomocne w pokonaniu stromego podejścia są tu łańcuchowe poręcze.

Atrakcja turystyczna

Dziś Szwajcaria Lwówecka to nie tylko ciekawe miejsce geologiczne i historyczne, ale również wspaniałe miejsce do odpoczynku na łonie przyrody, chętnie odwiedzane przez mieszkańców Lwówka Śląskiego oraz licznych turystów. Szczególnie w weekendy parking przed skałami zapełniony jest przez auta.

Co zobaczyć koło Lwówka Śląskiego?

Po pokonaniu schodów ukazuje się nam piękny taras. Kolejne metry pokonujemy idąc wąską ścieżką z prawej strony mając przepaść a z lewej piaskowcowe formacje skalne. To okazja do podziwiania widoków.

Skałki wspinaczkowe

W ostatnich latach sporo emocji budziło wykorzystanie Szwajcarii Lwóweckiej do celów wspinaczki. Sprawa nie pociągnęła jednak za sobą żadnych radykalnych działań lokalnych władz. Nie pojawiły się zakazy, ale nie wykorzystuje się też wspinaczki do promocji gminy. Mimo to, w sezonie na Szwajcarii Lwóweckiej możemy spotkać grupy wspinaczy korzystających z uroków i ukształtowania lwóweckich skałek.

Luneta

Kończy się otwarta przestrzeń i wchodzimy do lasu. Pod nogami pojawiają się szyszki i żołędzie. Uważać trzeba także na wystające miejscami korzenie drzew i kamienie. Śpiew ptaków i zapach lasu wynagradza niedogodności. Szybko docieramy do kolejnego przystanku.

Do podziwiania panoramy Pogórza Izerskiego w 2021 roku stanęła tu luneta. Ta, co oczywiste skierowana jest na południe. Przy dobrej pogodzie i widoczności zobaczyć przez nią powinniśmy Szrenicę, czy Łabski szczyt. Wieczorami spoglądać można też w gwiazdy.

Szlak turystyczny

Powrót na szlak to chwila na podziwianie i zbieranie darów lasu. Kolejne metry są łagodne, jednak krótki odcinek wejścia na szczyt jest stromy i podczas deszczu śliski i niebezpieczny. Brakuje tu poręczy.

Punkty widokowe

Po dotarciu na sam szczyt możemy podziwiać panoramę okolicy. Punkty widokowe kuszą, by na nie wejść. Chwile w promieniach słońca, z aparatem w dłoni to świetna okazja do zrobienia paru pamiątkowych ujęć.

Biało- czerwone barierki

Szwajcaria Lwówecka ogólnopolski rozgłos zyskała w lutym 2019 r. po nieszczęsnej inwestycji na szczycie skał. Reportaże o biało- czerwonych barierkach pojawiały się w prasie, radiu i telewizjach. W internecie pokazały się prześmiewcze memy. Dziś o sprawie możemy przeczytać nawet na Wikipedii. Ta przypomina, że montaż biało- czerwonych barierek ochronnych za ponad 120 tys. zł wywołał wiele negatywnych komentarzy i opinii odnośnie estetyki i sposobu instalacji tych barierek.

Plac Lwóweckich Gwarków

U podnóża Szwajcarii Lwóweckiej znajduje się miejsce do odpoczynku. Plac Lwóweckich Gwarków i wagonik górniczy to upamiętnienie śladów dawnego górnictwa w tym regionie.

Buchholz – Wzgórze Kombatantów

Najchętniej odwiedzana przez turystów jest położona bezpośrednio nad potokiem Srebrna, przy szosie Lwówek Śląski – Jelenia Góra zachodnia część wzgórza. Warto jednak zapuścić się nieco w głąb lasu i zwiedzić także urokliwie położoną część środkową oraz wschodnią. Wprawdzie nie ma tam już tak okazałych skał jak od strony parkingu, ale są inne ciekawostki.

Teren ten jest atrakcyjny pod względem wartości historycznych i kulturowych. W środkowej i wschodniej części, w przeszłości funkcjonował park miejski Buchholz, w obrębie którego znajdowały się ławeczki, muszla koncertowa, okazały pawilon, pomniki oraz altana zwana Świątynią Dumania. Po wojnie zmieniono nazwę tego miejsca na

Wzgórze Kombatantów. Do dziś możemy napotkać tu pamiątki z przeszłości. A pomocne w poruszaniu się będą wymalowane przez członków Lwóweckiego Towarzystwa Regionalnego specjalne zielono- żółte znaki.

Atrakcje powiatu lwóweckiego

Zachęcamy do obejrzenia krótkiego materiału wideo ze spaceru na Szwajcarię Lwówecką i oczywiście do odwiedzania tego przepięknego miejsca, stanowiącego jedną z większych atrakcji gminy Lwówek Śląski i powiatu lwóweckiego. Czekamy także na Wasze sugestie dotyczące kolejnych miejsc wartych odwiedzenia.

Planowany Rezerwat Przyrody Kamieniołom w Radomicach

To jedno z piękniejszych miejsc w regionie. Rozciąga się stąd wspaniały widok na Karkonosze. Tu ma powstać rezerwat, jednak dziś to składowisko nielegalnych odpadów.

 

 

Park Krajobrazowy Doliny Bobru

W załączniku do projektu uchwały sejmiku województwa dolnośląskiego dotyczącego Planu Ochrony Parku Krajobrazowego Doliny Bobru pojawiło się zalecenie utworzenia rezerwatu przyrody – Kamieniołom Radomice.

Radomice

Radomice, to jedno z dwunastu sołectw gminy Wleń. Wieś położona jest na Wzgórzach Radomickich, pomiędzy wzniesieniem Wietrznika (482 m. n.p.m.), a górą Dziewiczą (393 m. n.p.m.), na wysokości 340 – 440 m. n.p.m. To najwyżej położone w gminie Wleń sołectwo graniczy z Pilchowicami, Kleczą, Łupkami i Wojciechowem w gminie Lubomierz.

Jednym z chętniej odwiedzanych miejsc przez turystów jest tu stary kamieniołom wapienia. Pierwsze wzmianki jego istnieniu pochodzą z 1825. Jak podaje Słownik Geografii Turystycznej Sudetów pod redakcją Marka Staffa w 1883 Wilhelm von Haugwitz zbudował nowy tu piec wapienny, który stoi po dziś dzień.

W czasie II wojny światowej pracowało tu wielu przymusowych robotników, których ostateczny los nigdy nie został wyjaśniony.

Obiekt funkcjonował do lat 70. XX wieku. Wówczas to zaprzestano wydobycia.

Miejsce ukrycia skarbów

Mimo, iż od zakończenia wojny minęło już niemal 80 lat, to nadal niewyjaśnionych zostało wiele z tajemnic. Wśród mieszkańców krążą legendy o ukryciu w kamieniołomie skarbów. Te mieli tu schować u schyłku wojny Niemcy. Według opowieści pewnego dnia na teren obiektu wjechały wojskowe ciężarówki, z których wyładowywano skrzynie. Skarby ukryto w ziemi, po czym zasypano urobkiem. Kolejna z historii mówi o ukryciu planów pobliskich kopalni w piwnicy jednego ze stojących na terenie kamieniołomu ruin budynków. Czy to tylko legendy? Faktem jest, iż kamieniołom i jego najbliższa okolica od lat przyciąga pasjonatów historii i poszukiwaczy skarbów. Tak Polaków, jak i Niemców.

Punkt widokowy

Dawny kamieniołom to jedno z bardziej uroczych miejsc w regionie. Rozciąga się stąd wspaniały widok. W pogodne dni można dostrzec zabudowania Jeleniej Góry oraz podziwiać panoramę Karkonoszy.

Rezerwat przyrody – Kamieniołom w Radomicach

Zgodnie ze wskazaniami zawartymi w Planie Ochrony Parku Krajobrazowego Doliny Bobru (oprac. 2024) teren kamieniołomu w Radomicach należy objąć ochroną. Celem ochrony jest zachowanie płatów muraw kserotermicznych z licznym i stanowiskami chronionych i rzadkich gatunków roślin gatunków chronionych i rzadkich gatunków roślin.

Obszar rezerwatu proponuje się podzielić na dwie części z uwagi na przebieg drogi gruntowej (wyłączenie). Ze względu na stwierdzone zagrożenie w postaci zarastania płatów muraw, konieczne będzie podjęcie zabiegów z zakresu ochrony czynnej.

Ochrona kamieniołomu w Radomicach

Wśród walorów przyrodniczych kamieniołomu w Radomicach wymieniono występowanie w tym miejscu ciepłolubnych muraw z klasy Festuco- Brometea (6210) w otoczeniu zbiorowisk naskalnych i nisko turzycowych młak z nagromadzeniem szeregu rzadkich, takich jak: goryczka krzyżowa (Gentiana cruciata), goryczka orzęsiona (Gentianella ciliata), dziewięćsił bezłodygowy (Carlina acaulis), naparstnica zwyczajna (Digitalis grandifiora), kruszczyk szerokolistny (Epipactis helleborine), listera jajowata (Listera ovata), czy podkolan biały (Platanthera bifolia). Podkreślono występowanie również płatu dobrze zachowanego siedliska łąk świeżych (6510). Zaznaczono także, iż istotne są również walory geologiczne i krajobrazowe tego miejsca w szczególności w ścianach i na dnie kamieniołomu, gdzie odsłaniają się białe wapienie krystaliczne z wyraźnie widocznymi kryształkami kalcytu. Miejscami występuje odmiana zabarwiona na czerwono, a lokalnie także pojawiają się przefałdowania ze skałami otoczenia łupkami serycytowo- kwarcowymi i kwarcowo- skaleniowymi. Są one silnie sfałdowane, pocięte uskokami i stromo zapadają ku NE i SE w różnych partiach odsłonięcia. W niższej partii wyrobiska obserwowane są zjawiska krasowe. Z górnej krawędzi wschodniej ściany wyrobiska roztaczają się widoki na Góry Izerskie i Karkonosze.

Kiedy uprzątnięte zostaną śmieci?

Niesety, na terenie dawnego kamieniołomu znajduje się kilka dzikich wysypisk śmieci. Syf jest od dobrych kilku lat. I mało kto tym się przejmuje. W załączniku do projektu uchwały sejmiku (Planu Ochrony Parku Krajobrazowego Doliny Bobru) wskazano, iż z „terenu kamieniołomu należy uprzątnąć śmieci (części samochodów i opony)”. Taki zapis w tak ważnym dokumencie to wstyd dla gospodarzy tego terenu, który jest tak cenny przyrodniczo.

Papier przyjmie wszystko

Co ciekawe, to pomysł utworzenia nowych rezerwatów, m.in. w kamieniołomie w Radomicach pojawił się na poważnie już ponad dwie dekady temu i jak dotąd jest to jedynie pusty zapis w kolejnych dokumentach mówiących o konieczności ochrony tego cennego przyrodniczo miejsca miejsca:

„Wnioskowanie o objęcie ochroną rezerwatową w pierwszej kolejności obszarów najbardziej zagrożonych i szczególnie cennych, z populacjami gatunków zagrożonych w skali kraju: (…) kamieniołomu koło Radomic” – czytamy w rozporządzeniu Wojewody Dolnośląskiego z dnia 23 marca 2001 r. w sprawie ustanowienia planu ochrony Parku Krajobrazowego Doliny Bobru i jego otuliny.

Rada odrzuca Plan Ochrony

Radni Rady Miasta i Gminy we Wleniu po burzliwej debacie podczas marcowej sesji i wyjaśnieniach burmistrza wyrazili swój sprzeciw i negatywnie zaopiniowali projekt uchwały, o czym szerzej pisaliśmy w materiale: Kolejny raz budzą się z ręką w nocniku?

Czy Waszym zdaniem nowy rezerwat przyrody w powiecie lwóweckim, w gminie Wleń, to dobre rozwiązanie? Czy to atut czy raczej kula u nogi dla regionu i przyszłych pokoleń?