rzeka Bóbr

Atrakcje okolic rzeki Bóbr

Okolice rzeki Bóbr stanowią świetne miejsce na letni wypoczynek. Piękne, zielone tereny, szum wody i piaszczysta plaża – cóż więcej potrzeba do szczęścia.

 

Okolice Bobru oferują Państwu zieleń, czyste, nieskażone powietrze i wyjątkowy klimat, jak również niespotykane widoki. Leśne i górskie ścieżki poprzecinane są licznymi szlakami turystycznymi, takimi jak szlak Zamków Piastowskich, Europejski Szlak Długodystansowy (łączy brzegi Atlantyku z Morzem Czarnym i przebiega przez dwanaście krajów), Euroregionalny Szlak Rowerowy „Dolina Bobru” czy „Via Cervimontana”, który zaprowadzi Państwa z Jeleniej Góry aż na koniec świata, czyli do Santiago de Compostela w Hiszpanii.

Jedną z miejscowości wypoczynkowych znajdujących się w dolinie rzeki Bóbr, w okolicach gminy Wleń, są Plichowice. Wieś ta rozpościera się w większości na obszarach leśnych i wodnych – jest to teren Parku Krajobrazowego Doliny Bobru. Jako największą z atrakcji tego regionu traktuje się Jezioro Plichowickie wraz z zaporą wodną, zbudowaną na początku ubiegłego wieku. Zapora w Plichowicach jest drugą co do wysokości zaporą wodną w Polsce i wznosi się na 69 metrów. Okolice Plichowic dają Państwu możliwość wypoczynku, wędkarstwa (wody gminy Wleń obfitują w pstrągi) i uprawiania sportów wodnych.

Jednym z ciekawszych, najpiękniej położonych i najstarszych miast znajdujących się w Dolinie Bobru jest bez wątpienia Wleń. Miasto znajduje się u podnóża Sudetów Zachodnich, w województwie dolnośląskim. Wśród zabudowy odnajdą Państwo neogotycki kościół Świętego Mikołaja biskupa, XIV-wieczny ratusz, imponujące ruiny zamku wleńskiego ( najstarszego zamku na współczesnych ziemiach polskich i pierwszej polskiej warowni o konstrukcji murowanej), z którym wiąże się ciekawa legenda, jakoby rezydująca tam niegdyś wraz z mężem księżna Jadwiga dokonała cudu i rozebrawszy jeden z murów, odkryła pod nim stos złotych monet, które przeznaczyła na wzniesienie kościoła przy zamku. Kościół ten został zburzony w czasie wojny trzydziestoletniej, a potem odbudowany i dziś mogą go Państwo podziwiać, jako kościół Świętej Jadwigi Śląskiej. Oprócz tego zobaczą Państwo Pomnik Gołębiarki, który ma upamiętniać tradycję gołębich targów, odbywających się w mieście w każdą Środę Popielcową, jak również XVII-wieczny Pałac Lenno, barokowy Pałac Książęcy, zabytkowy tunel kolejowy i zabytkowe kamieniczki na wleńskim rynku. W okolicy Wlenia znajduje się rezerwat przyrody „Góra Zamkowa”, gdzie mogą Państwo podziwiać wiele roślin chronionych, takich jak na przykład lilia złotogłów, czosnek niedźwiedzi, berberys zwyczajny czy bluszcz pospolity. Aby w pełni nacieszyć się atrakcjami, jakie do zaoferowania ma ta okolica, dobrze zatrzymać się tutaj na dłużej.

Okolice gminy Wleń mają Państwu do zaoferowania także inne ciekawe miejsca, jak oryginalna kolej Doliny Bobru, pięć krzyży pokutnych (dwa we Wleniu, dwa w Nieletnie i jeden w Kleczy), wznoszone w przeszłości najczęściej przez zabójców w miejscu zbrodni, jako element pojednania z rodziną ofiary, XVII-wieczny dwór rodu von Braun w Bystrzycy, a także geologiczne zabytki – diabazowe lawy poduszkowe, ciekawy gatunek skał. Ponadto na początku maja mogą Państwo uczestniczyć we Wleniu w organizowanym, co roku Memoriale Ulicznym imienia Michała Fludra, zwanym potocznie „wielkim świętem biegania”.

tekst: Kamila Lisek, fot: M.Dral

Tadeusz Klekowski - Sanatorium Wleń

Wspomnienie – Tadeusz Klekowski

ŻYCIE I DZIAŁALNOŚĆ lekarza medycyny śp. dr Tadeusza Klekowskiego w latach 1957-1971 dyrektora Kolejowego Sanatorium Zdrojowego we Wleniu. Opracowanie na podstawie materiałów rodzinnych P. Klekowskich mgr Witold Szczurek.

 

Tadeusz Klekowski urodził się 30 stycznia 1901 r. w Pińsku w rodzinie pracownika warsztatów kolejowych – Ignacego. W 1922 r. uzyskał świadectwo dojrzałości. W 1923 roku przyjęty został na wydział medyczny Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, który kończy 17 grudnia 1928 roku pracą doktorancką z bakteriologii u prof. dr Sergiusza Sehillinga-Siengalewicza.

 

Pierwszą pracę w charakterze lekarza podejmuje w I klinice chorób wewnętrznych Uniwersytetu Wileńskiego. Potem pracuje w kasie chorych i ubezpieczalni w Wysokie Litewskie. Od 15 maja 1937 do 18 września 1939 zatrudniony został przez Dyrekcję Okręgową Kolei Państwowych w Wilnie, a potem w Brześciu n. Bugiem w charakterze asystenta. W czasie tej pracy kończy konserwatorium muzyczne w Wilnie w klasie skrzypiec.

W latach 1939/40 dr Tadeusz Klekowski piastował stanowisko kierownika działu zdrowia polskiej sekcji pomocy przy litewskim czerwonym krzyżu w Wilnie. W latach 1941 – 1943 był kierownikiem ambulansu II polikliniki. W latach 1944/45 dyrektorem II polikliniki oraz tzw. komisji abortowej na miasto Wilno oraz lekarzem chorób wewnętrznych polikliniki kolejowej i członkiem komisji inwalidzkiej w Wilnie.

Od 24 marca do 10 października 1945 roku dr Tadeusz Klekowski pełni funkcję przewodniczącego polskiej rady lekarskiej przy Urzędzie Pełnomocnika Głównego Rzeczypospolitej Polski d/s ewakuacji w Wilnie. Na stanowisku tym dr Tadeusz Klekowski organizował pomoc lekarską i pielęgniarską na wszystkie transporty ludności polskiej przemieszczanej w nowe miejsca zamieszkania. W 1946 roku w jednym z ostatnich transportów przybył z rędziną na teren Trójmiasta i zamieszkał w Sopocie.

Na początek jest lekarzem obwodowym ubezpieczalni społecznej i pełnomocnikiem lekarzy polskich w Sopocie. Następnie kierownikiem przychodni obwodowej w Gdańsku. Potem Naczelnikiem Lecznictwa Morskiego Urzędu Zdrowia w Gdyni oraz Dyrektorem Przychodni Wojewódzkiej – Przyklinicznej w Gdańsku.

Od dnia 1 sierpnia 1957 roku Centralny Zarząd Kolejowej Służby Zdrowia w osobie Dyrektora dr Pertkiewicza powierza Mu Kolejowe Sanatorium Zdrojowe we Wleniu. Od początku dr Tadeusz Klekowski dał się poznać, jako znakomity administrator, stale doskonalący zakład z myślą o rehabilitacyjnym profilu, upatrując w tym wielką szansę dla Wlenia.

W celu osiągnięcia właściwego poziomu usług leczniczych oraz podniesienia prestiżu zakładu rehabilitacyjnego wśród pacjentów jak i pracowników kolejowej służby zdrowia, Dyrektor Klekowski nawiązuje praktyczne kontakty z następującymi placówkami w Polsce: Instytutem Reumatologicznym w Sopocie, Instytutem Reumatologii w Warszawie, Instytutem Rehabilitacji w Poznaniu i ze Stołecznym Centrum Rehabilitacyjnym w Konstancinie.

Od początków swojej pracy na stanowisku Dyrektora Sanatorium we Wleniu zabiega o pozyskanie nowych obiektów, które po przebudowie w bardzo krótkim czasie są sukcesywnie oddawane do użytku. Są to: szpitalik na ul. Kościuszki we Wleniu, domek myśliwski zwany potem Leśnym Dworem oraz kompleks pałacowy na Lennie – Zamku. Ten ostatni obiekt przysporzył najwięcej kłopotów przy kupnie, znajdował się w posiadaniu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które wykorzystywało obiekt tylko przez dwa miesiące w roku na kolonie dla dzieci pracowników służby bezpieczeństwa. Fakt nabycia wspomnianego obiektu przez PKP przysporzył Dyrektorowi splendoru wśród notabli wleńskich. Systematycznie przybywa sanatorium Wleńskiemu pacjentów. W 1970 roku ilość łóżek kształtuje się na około 260. Wzrasta ilość lekarzy i w szczytowym momencie Sanatorium we Wleniu zatrudnia ich około 10-ciu.

Lekarze od momentu zatrudnienia interesują się specjalizacjami przydatnymi w pracy rehabilitacyjnego zakładu leczniczego, więc pracują: reumatolog, balneolog, ortopeda, pediatra i internista. Większość z nich specjalizacje uzyskała pracując we Wleniu. Każdy oddział posiadał specjalistę gimnastyki leczniczej, który dysponował salą gimnastyczną. Konsultantem rehabilitacyjnym i ortopedycznym Sanatorium był lekarz nacz. PPU Cieplice dr Jerzy Timmler, ortopeda, pediatra i rehabilitant w jednej osobie. Oddział reumatologiczny wizytowała p. prof. Eleonora Reicher z prof. J. Zajfriedem zaś oddział szpitalnej geriatrii pod względem naukowym wspomagał prof. Falkiewicz zatrudniony przez Sanatorium w charakterze konsultanta naukowego.

Problemy mieszkaniowe fachowego personelu dr Tadeusz Klekowski starał się rozwiązać wybudowaniem bloku mieszkalnego na ulicy Pocztowej. Budynek został oddany do użytku dla 21 lokatorów w 1968 roku. Plan wybudowania podobnego – drugiego dyrektor nie zdążył już zrealizować.

Dr Tadeusz Klekowski był estetą. Dbał o zakład, szczególną troską otaczał ogrodnictwo i park sanatoryjny. Ogrodnictwo ze względu na produkcję kwiatów i zieleni, park sanatoryjny ze względu na stary drzewostan i tradycję zaczerpniętą ze stylu, w jakim zakład był prowadzony przez prawowite właścicielki siostry zakonne Elżbietanki – Szarytki.

Przywiązywał wielką wagę do życia kulturalnego pracowników i pacjentów. Uznawał, że symbioza w tej dziedzinie noże tylko wpłynąć na atmosferę właściwie pojętej troski o pacjenta. Teatry z Jeleniej Góry i Wałbrzycha dwa razy w miesiącu dawały przedstawienia dla pacjentów i pracowników. Dyrektor gustował w dobrej muzyce klasycznej stąd liczne wizyty we Wleniu znakomitości polskiej muzyki. Że wymienię tylko niektórych: chór Stuligrosza z Poznania, Hesse-Bukowską, Czerny-Stefańską, Kulką i wielu, wielu innych. W tym celu został za zgodą Ministerstwa Kultury do sanatorium wleńskiego zakupiony fortepian marki Steinway.

Obowiązkiem nieomal każdego pracownika sanatorium było uczestniczenie w działalności zespołu artystycznego, prowadzonego pod kierownictwem kierownika administracyjnego śp. Ireneusza Łuczaka. Zespół działa w oparciu o sekcję recytatorską, chór, taneczną i monologów. Dyrektor osobiście doglądał prób. Występy zespołu cieszyły się dużym powodzeniem wśród kuracjuszy. Stanowisko pracownika KO sanatorium z reguły było obsadzane przez „muzykującego” pianistę, który obowiązkowo dawał koncerty dla pacjentów oraz akompaniował na zajęciach gimnastyki porannej.

Plany Dyrektora w kształtowaniu zakładu rehabilitacyjnego były bardzo konkretne. Już w 1970 roku dysponował dokumentacją na budowę basenu rehabilitacyjnego, W latach 1969/70 dr Tadeusz Klekowski dokonał zakupu sprzętu rehabilitacyjnego na około 1 miliona złotych. Był wytrwały i konsekwentny, nie zrażały Go niepowodzenia. W celach służbowych w ciągu jednego tygodnia potrafił i trzy razy odbyć uciążliwą podróż do stolicy. Problemami zakładu leczniczego kolejarzy potrafił zainteresować władze miejskie i powiatowe. Udzielał się, jako radny Wlenia i Powiatowej Rady Narodowej we Lwówku Śl. Korzystano z Jego mądrych rad i trafnych pomysłów. Szpital we Lwówku Śl. to dzieło takiego trafnego pomysłu, z czasów, gdy piastował funkcję przewodniczącego sekcji służby zdrowia w Radzie Narodowej Lwówka Śl. żył problemami zakładu i potrafił nimi zainteresować wielu pracowników. Nikt nie narzekał na brak pracy.

Był posiadaczem odznaczeń resortowych PKP i służby zdrowia oraz Złotego Krzyża Zasługi i Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski.

Był bezpartyjnym, ale znakomicie dawał sobie radę z sekretarzami POP i Komitetu Powiatowego. Był Lekarzem – Humanistą. Zawsze Służył pomocą potrzebującym nie tylko, jako lekarz.

Żegnaliśmy Go 31 maja 1971 roku, nie zdając sobie sprawy, że Jego odejście z Sanatorium, jest wynikiem manipulacji stanowiskami przez ówczesny zarząd okręgowy kolejowej służby zdrowia we Wrocławiu.

Dyrektor Tadeusz Klekowski nie dokończył rozpoczętego dzieła, gdyż został „nakłoniony” do przejścia na emeryturę w celu zwolnienia stanowiska dla człowieka nomenklatury partyjnej. Przeniósł się do Sopotu. Tam też zmarł w lipcu 1972 roku

Szczęście mieliśmy my, którzy z nim pracowali: Państwo Alina Krymuza, Bogusława Szczurek i Witold Szczurek pracownicy służby zdrowia. Nasza pamięć o Nim dała o sobie znać w pamiętnych latach „Solidarności” 1980/81. Na wniosek pracowników, sanatorium przybrało Jego Imię. Imię Człowieka, który dzięki swojej inteligencji i doświadczeniu życiowemu, znakomicie radził sobie z systemem totalitarnym, którego mechanizmy poznawał na Litwie od 17 września 1939 do momentu wyjazdu z Wilna.

Szkoda, że nie doczekał czasów, w jakich obecnie przyszło nam żyć. Wierzył, że one muszą prędzej czy później nastąpić.

Nam żyjącym nie pozostało nic innego jak być kontynuatorami Dzieła tego Człowieka.

 

P.S. Syn Dyrektora Klekowskiego – Janusz Klekowski współtworzył w stanie wojennym Radio „Solidarność”. Więcej o życiu Janusza Klekowskiego na stronie www.stenzel.waw.pl.

 

Wspomnienie – Adam Klimowicz

Po II wojnie światowej na Ziemie Odzyskane przybyło wielu repatriantów z Lwowa, wśród nich był młody, 31 letnich wówczas Adam Klimowicz, który wraz z żoną Władysławą, osiedlił się we Wleniu. Otrzymał mieszkanie w domu przy ul. Politajewa 3 i zadomowił się na dobre w nowo powstającej tutejszej społeczności.

 

Rychło zdobył sobie ogólny szacunek i uznanie, gdy zorganizował i otworzył pierwszą publiczną bibliotekę. Jej działalność nie sprowadzała się tylko i wyłącznie do wypożyczania książek. Pan Adam Klimowicz prowadził w jej ramach także ożywioną działalność kulturalno- oświatową i to nie tylko na terenie miasta, ale również wśród osadników- gospodarzy, zasiedlających okoliczne wioski. Był, bowiem urodzonym społecznikiem- pasjonatem, co dla niektórych mieszkańców było solą w oku, zwłaszcza dla aktywistów tutejszej komórki PPR-u. Uwidoczniło się to zwłaszcza z chwilą, kiedy Klimowicz został członkiem opozycyjnego Stronnictwa Pracy a następnie, kiedy w grudniu 1945 roku został sekretarzem Zarządu Miejskiego Związku Osadników Wojskowych we Wleniu. Zapewne nie przypuszczał wtedy, jakie poniesie z tego tytułu konsekwencje

Tymczasem Panu Adamowi wszystkiego było mało i dlatego wkrótce z jego inicjatywy powstał w 1946 roku pierwszy miejscowy klub sportowy „Orzeł”. A że był nietuzinkowym człowiekiem, został czynnym zawodnikiem drużyny piłkarskiej tegoż Klubu. Prawdopodobnie ta jego nowa, lokalna inicjatywa wynikała z jego rodzinnych związków. Otóż swego czasu – jeszcze we Lwowie – jedna z jego sióstr, wyszła za mąż za jednego z braci Matyasów – Mieczysława, znanych i słynnych piłkarzy „Pogoni” Lwów. To, dlatego po 1956 roku w nawiązaniu do lwowskich tradycji i resentymentów części mieszkańców Wlenia, pochodzących z tego miasta nazwa klubu sportowego została zmieniona na „Pogoń”.

Tymczasem zbliżał się nieuchronnie termin pierwszych wyborów powszechnych w kraju. Ponieważ Klimowicz był bardzo aktywnym członkiem – to na niego padł wybór kierownictwa władz wojewódzkich Stronnictwa we Wrocławiu – polecając mu rozszerzyć i ugruntować wpływ Stronnictwa Pracy w byłym powiecie lwóweckim. To było początkiem osobistego i jego rodziny – nieszczęścia… Narastał, bowiem coraz bardziej czerwony terror, którym komuniści chcieli zastraszyć i sparaliżować działalność opozycyjnych partii – również na Dolnym Śląsku.

W nocy z 9 na 10 stycznia 1947 roku Adam Klimowicz został aresztowany w swoim mieszkaniu przez funkcjonariuszy „bezpieki”- pod zarzutem posiadania i rozpowszechniania antypaństwowych ulotek. Sposób przeprowadzenia rewizji w jego mieszkaniu wskazuje, że była to zręcznie zmontowana prowokacja polityczna. Według relacji współtowarzyszy niedoli, którzy mieli to szczęście, że przeżyli i po 1956 roku wyszli na wolność z lwóweckich piwnic Urzędu Bezpieczeństwa; pan Adam przeszedł bardzo ostre, intensywne śledztwo, podczas którego – jak wskazywały ślady na ciele – nie szczędzono mu bicia i wymyślnych tortur. Wszystko wskazuje na to, że nie wytrzymał UB-eckiego, brutalnego śledztwa i w wyniku odniesionych obrażeń zmarł. Po wydaniu zwłok został pochowany na jednym z krakowskich cmentarzy, bowiem w Krakowie mieszkali jego rodzice, siostry i młodszy brat. Według urzędowego pisma- jakie otrzymała jego żona- „stało się to w rezultacie samobójczego skoku z drugiego piętra„. Tylko tyle suchych słów wyjaśnienia nic więcej! A przecież 15 stycznia 1947 roku został zabity młody pełen pasji życiowej 33-letni człowiek, dla którego słowa „patriotyzm”, „Ojczyzna” znaczyły wszystko! Został zabity człowiek, który pozostawił bez środków do życia żonę i 1,5-roczną córeczkę!

Minęły lata, aż przyszedł pamiętny 4 czerwca 1989 roku, a wraz z nim nadzieja, że niezawisły Sąd III RP zlikwiduje także i wleńską „białą plamę”. Niestety… „gruba kreska” pana Mazowieckiego zniweczyła także i tę- zwykłą ludzką nadzieję. Podczas rozprawy w jeleniogórskim Sądzie Wojewódzkim- 17 września 1992 roku – pani Klimowicz usłyszała w pewnym momencie ironiczne zapytanie byłego funkcjonariusza UB: „Jak długo jeszcze odgrzebywać będziecie tak stare sprawy?!”. Słowa, które wstrząsnęły nią dogłębnie!

Finał sprawy był jednak z goła nieoczekiwany, godny zaiste starych „dobrych czasów” i miał miejsce poza salą rozpraw.

Pewnego dnia, niespodziewanie panią Klimowicz w Opolu – gdzie mieszkała u córki – odwiedzili byli „smutni panowie”, którzy mówiąc oględnie – poradzili jej, aby dała sobie spokój ze sprawą śmierci męża

Sprawa aresztowania, kilkudniowego torturowania i śmierci Adama Klimowicza, do dzisiaj pozostaje niewyjaśniona.

W tragicznych okolicznościach odszedł człowiek, mąż i ojciec, ale także zasłużony społecznik, jeden z „Ojców” tego miasta, o którym przez lata nie wypadało głośno mówić, a dzisiaj – kto jeszcze o nim pamięta … ?

 

Na podstawie oraz z wykorzystaniem fragmentu artykułu Odwrotna strona medalu, PRAWDA O SŁOWIE „PRZEPRASZAM” autorstwa M.Z. – Herold Dolnośląski, 28 luty 1994 r.

Wspomnienie – Antoni Chyliński

Rodzina Chylińskich w 1945 r. przeniosła się na Dolny Śląsk i osiadła we Wleniu. Ojciec (Aleksander Chyliński) początkowo pracował, jako inspektor rybacki w Urzędzie Ziemskim w Cieplicach, a od 1949 r. był kierownikiem Domu Wypoczynkowego „Leśny Dwór” we Wleniu. Członek Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, był jednak krytycznie oceniany przez Komitet Powiatowy PZPR, jako człowiek otaczający się ludźmi „…nie związanymi z naszą władzą…”. Zmarł nagle w 1954 r.

 

Antoni Chyliński latem 1946 r. zamieszkał z rodzicami (Aleksandrem i Heleną) we Wleniu, Osiedle Południowe 5. Wyrastał w atmosferze głęboko patriotycznej i religijnej. Jego dwaj starsi bracia, Janusz i Jerzy, byli żołnierzami Armii Krajowej, obaj zginęli w Powstaniu Warszawskim. W 1943 r. Antoni Chyliński wstąpił w szeregi podziemnego harcerstwa (drużyna „Zawisza”). W czasie powstania jego zadaniem było dostarczanie żywności walczącym. Na jego postawę i przekonania silny wpływ miało także zetknięcie się jeszcze podczas okupacji z ruchem narodowym. Idee niepodległościowe i narodowe utrwaliło uczęszczanie do „Szkoły Orląt Grunwaldzkich”, zorganizowanej na wzór wojskowy, w której uczyła się młodzież należąca w czasie wojny do różnych formacji konspiracyjnych, wśród nich i narodowcy. W opinii Zarządu Szkolnego ZMP Antoni był: „…zapatrywań politycznych demokratycznych, lecz nie bardzo pozytywnie nastawiony do obecnej rzeczywistości…”.

Od września 1946 r. został uczniem II klasy Gimnazjum im. Stefana Żeromskiego w Jeleniej Górze. Już wówczas chciał zorganizować wokół siebie grupę kolegów, doprowadził we Wleniu do jednego spotkania, ale nic z tego nie wyszło. Do utworzenia tajnej, młodzieżowej organizacji o nazwie „Orlęce Oddziały Bojowe” doszło dopiero na początku 1949 r. Jej członkami zostali uczniowie szkół jeleniogórskich: Remigiusz Ziółek (ps. „Mały”), Roman Gerhardt (ps. “Romeo”), Lesław Fedzin (ps. “Duży”), Zbigniew Dymecki (ps. „Kruk”), Dżefar Radkiewicz (ps. „Franek”), Andrzej Kowalczuk (ps. „Sowizdrzał”), Jan Serafin (ps. „Kruk”), Jerzy Witkowski (ps. „Varda”) oraz Ryszard Turowski. Najstarszy z nich, Ziółek miał lat 20, najmłodszy Serafin 14.

Zadaniem organizacji była walka z narzuconym Polsce ustrojem, obrona Kościoła katolickiego przed represjami. Od połowy 1947 r. władze komunistyczne rozpoczęły proces stalinizacji Polski na polu gospodarczym (likwidacja własności prywatnej w handlu, rzemiośle, kolektywizacja), politycznym (powstanie PZPR, przymusowe zjednoczenie organizacji młodzieżowych i partii) oraz społecznym (ateizacja społeczeństwa, represje wobec kościoła oraz byłych członków podziemia niepodległościowego). Członkowie „OOB” chcieli walczyć za pomocą rozklejania ulotek oraz działania samokształceniowe (spotkania, na których omawiano aktualne wydarzenia, organizowanie uroczystości rocznicowych np. z okazji 3 maja, 11 Listopada). Ulotki były rozwieszane na terenie Jeleniej Góry, Kowar, Wlenia. Zrezygnowano natomiast z pomysłu dokonywania napadów w celu zdobycia środków na dalszą działalność, jako zbyt ryzykowny. Zamiast tego członkowie organizacji wpłacali dobrowolne sumy pieniędzy, za które kupiono ręczną drukarenkę z gumowymi czcionkami. Chyliński podzielił organizację na trzy patrole (jeleniogórski, kowarski oraz patrol bezpieczeństwa i wywiadu), których członkowie zbierali informacje m.in. o znajdującej się w Kowarach kopalni uranu.

Do dekonspiracji organizacji doszło przez przypadek w październiku 1949 r., kiedy członek szkolnego koła Związku Młodzieży Polskiej znalazł w kalendarzu jednego z konspiratorów odręcznie napisany rozkaz „Świstaka” z pieczątką „OOB”. Przekazał znalezisko przewodniczącemu ZMP Julianowi Sobocie. Jeszcze tego samego dnia ulotka z nazwiskiem Chylińskiego trafiła poprzez KM PZPR do PUBP w Jeleniej Górze.

Antoni Chyliński został aresztowany 31 października, kolejne zatrzymania nastąpiły 2 i 23 listopada. Dochodzenie prowadzone było przez oficera śledczego PUBP Jelenia Góra ppor. Stanisława Duszę pod nadzorem szefa WUBP we Wrocławiu, ppłk Jana Zabawskiego zakończono 4 lutego 1950 r. Proces członków „OOB” przed Wojskowym Sądem Rejonowym we Wrocławiu na sesji wyjazdowej w Jeleniej Górze rozpoczął się 15 maja 1950 r. Proces miał charakter pokazowy, z udziałem uczniów szkół z Jeleniej Góry i okolic. Podczas przewodu sądowego Chyliński starał się wziąć całą winę na siebie, minimalizując aktywność pozostałych oskarżonych. 17 maja 1950 r. sędzia wojskowy kpt. Zygmunt Kubrycht uznał Antoniego Chylińskiego za winnego przynależności do nielegalnego klubu Stronnictwa Narodowego na terenie szkoły, usiłowania doprowadzenia do usunięcia organów władzy i zmiany przemocą ustroju państwa, przechowywania broni palnej oraz wydawania polecenia zbierania wiadomości stanowiących tajemnicę (Kopalnie Kowarskie) i skazał za to na 8 lat więzienia.

Antoni Chyliński został osadzony w więzieniu w Jeleniej Górze. 22 września 1950 r. po przepiłowaniu krat w oknie wychodzącym na podwórko więzienne brał udział w próbie ucieczki. Chylińskiego przeniesiono do Centralnego Więzienia w Rawiczu. Resztę kary spędził w Jaworznie, więzieniu nr 1 we Wrocławiu (osadzony w oddziale izolacyjnym) i od 13 listopada 1954 r. w Barczewie. Pobyt za kratkami nie złamał go, w ocenie władz więziennych był wrogo nastawiony do ZSRR, ustroju panującego w Polsce, nie okazywał skruchy i był karany za „…sianie wrogiej propagandy na temat walczącej Korei…”. Naczelnik więzienia w Barczewie pisał w charakterystyce więźnia, że mimo pięcioletniej odsiadki „…w przeprowadzonej z nim rozmowie odnośnie warunkowego zwolnienia za dobre zachowanie oświadczył, że łaski żadnej nie chce…”. Co więcej, opowiadał innym więźniom, że Związek Radziecki okupuje Polskę i wszystko z Polski wywozi; że w Polsce nie ma swobód demokratycznych.

Wielokrotnie listy z prośbą o zwolnienie z więzienia kierowali do władz partyjnych i sądowych matka oraz Roman Gerhardt. Decyzją WSR we Wrocławiu z 5 maja 1955 r. Antoni Chyliński został warunkowo zwolniony z reszty odbywania kary na okres próbny do 2 listopada 1957 r. Mury więzienia w Barczewie Chyliński opuścił 7 maja 1955 r. mając 24 lata. Nie wrócił już do Jeleniej Góry, osiedlił się w Koluszkach a następnie w Łodzi.

Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego, Wydziału Prawa. W
czasach „Solidarności” propagował tezę „jedność w różnorodności” w kilku wydawanych niezależnych pismach, doradca prawny MKZ „S”, redaktor niezależnego czasopisma „Propozycje i dyskusje”. Internowany 13 grudnia 1981 r. w Ośrodku Odosobnienia w Łęczycy i Łowiczu, został ze względu na zły stan zdrowia zwolniony w połowie 1982 r. Od tego czasu poświęcił się bez reszty dalszej podziemnej walce o trwanie Związku, zakładając tajne struktury „S” w kilkunastu zakładach pracy i zakładając pismo „Gotowość’.

Zmarł nagle – 3 marca 1986 – pogrzeb, który zgromadził niespodziewanie liczny kondukt żałobny, stał się swoistą manifestacją „gotowości” dalszej walki o „S”.

Źródła: jbc.jelenia-gora.pl, „Antoni Chyliński”, autor: Robert Klementowski, Stowarzyszenie Wolnego Słowa Oddział w Łodzi, wywiad (esb), inf. J. Śreniowski i www.encyklopedia-solidarnosci.pl autor: Jacek Krakowski. Ilustracje: zdjęcie-Chyliński Antoni, ze zbiorów IPN, Ulotka- Reprodukcja ulotki przygotowywanej i rozwieszanej przez Antoniego Chylińskiego i jego kolegów w Jeleniej Górze i Wleniu w 1949 r., ze zbiorów IPN, żródło: jbc.jelenia-gora.pl „Antoni Chyliński”, autor: Robert Klementowski

Pomnik Gołębiarki na rynku miejskim we Wleniu

Pomnik Gołębiarki – fontanna we Wleniu

Najbardziej rozpoznawalnym symbolem miasta Wleń jest pomnik Gołębiarki stojący na wleńskim rynku.

 

Wzniesiono go z okazji 700-lecia założenia miasta w 1914 roku. Nawiązuje on do tradycji – legendy uratowania miasta i odbywających się tu od XV wieku gołębich targów. Pomnik wykonany z piaskowca, przedstawia dziewczynę karmiącą gołębie. Postać stoi na trójbocznym cokole. Na jego froncie widnieje herb miasta i daty: 1214 – 1914. Cokół jest jednocześnie fontanną.

 

 

Wleń krzyż szubienica

Wleńskie Szubienice.

Twarde prawo obowiązywało w Europie aż do schyłku XIX wieku. Przestępca musiał liczyć się z surowymi konsekwencjami swego postępowania. Za złe uczynki trafiał, bowiem w ręce kata a publiczne tortury i egzekucje były wówczas czymś normalnym, były karą dla przestępcy a jednocześnie przestrogą dla ewentualnych jego naśladowców. Skazaniec nierzadko i przez kilka tygodni „głosił przestrogę” wisząc w miejscu, gdzie był przez wszystkich dobrze widoczny.

 

Od średniowiecza stosowano wiele wymyślnych metod kar śmierci często poprzedzonych równie wymyślnymi torturami. Miały one zadać przestępcy ból i cierpienie a niektóre dodatkowo wiązały się z hańbą, odebraniem czci i honoru dla samego skazańca jak i jego rodziny.

Do tych najbardziej hańbiących kar zaliczano m.in.: łamanie kołem, nabijanie na pal czy najczęściej stosowane wieszanie. Kara śmierci przez powieszenie stosowana była wobec złodziei, zdrajców i buntowników. Orzekano ją wyłącznie w stosunku do mężczyzn, natomiast kobiety za podobne przestępstwa ścinano, topiono lub zakopywano żywcem w ziemi.

W XIV wieku wobec heretyków zapoczątkowano palenie na stosie, później w okresie renesansu na stosach palono czarownice i wrogów kościoła w tym świętokradców.

Jedyną karą nieprzynoszącą ujmy na honorze, utraty czci i zniesławienia było ścięcie głowy. Początkowo stosowano ją wyłącznie wobec przestępców z wyższych warstw społecznych, dopiero w XV wieku na ścięcie zaczęto skazywać niżej urodzonych.

Ostatnią publiczną egzekucję na Dolnym Śląsku wykonano w Kłodzku w dniu 11 września 1850 r. wówczas pewien dwunastolatek, który był naocznym świadkiem egzekucji tak opisywał jej przebieg:

Był mglisty dzień, gdy przywieźli Treutlera z miasta do szubienicy. Miał uklęknąć przy kolumnie Świętej Trójcy, jednak nie chciał tego uczynić, a także nie słuchał ostatnich słów pocieszenia obecnego kleryka. Wtedy pomocnik kata podciął mu nogi tak, że ten przewrócił się na pieniek. Kat wyjął z futerału topór, podniósł go w górę i jednym uderzeniem odciął mu głowę. Tygodniami brzmiał mi jeszcze w uszach ten okropny zgrzyt zadanego ciosu. Potem ukazano jeszcze zebranym odciętą głowę, a następnie wrzucono ją do jamy przy szubienicy i razem z pozostałym ciałem zasypano”.

Wleń w kwestii egzekwowania prawa wcale nie odstawał od reszty Europy. Jednak dzisiejszych badaczy dziwi nieco posiadanie w tak niewielkiej odległości aż pięciu szubienic! Wiązało się to wszak z znacznym obciążeniem finansowym. Oprócz stosownego przywileju prawnego dającego możliwość orzekania i wykonywania najwyższego wymiaru kary, miasto, bądź właściciele ziemscy musieli utrzymać te obiekty, łożyć na ich remonty a ponadto opłacić mistrza kata. Możliwe, iż w naszym przypadku każda z tych szubienic miała „innego właściciela” – miasto Lähn, właściciele Kleppelsdorf, Wiesenthal, Lehnhaus, Arnsberg.

Kat we Wleniu jeszcze w początkach XIX wieku zamieszkiwał przy dzisiejszej ulicy Kościelnej. Miał tu katownię i cele więzienne obsługiwał wszystkie okoliczne miejsca egzekucji.

Szubienicą najlepiej udokumentowaną jest ta górująca nad miastem. Była to kamienna budowla z trzema filarami i wejściem do wnętrza obiektu od strony miasta, służyła nie tylko do wieszania, ale wykonywano tu również inne kary. Stała w miejscu dzisiejszego cmentarza komunalnego. W kronikach zachowały się informacje o sześciu wyrokach wykonanych od końca XVI do polowy XVII wieku.

Nieco mniej informacji zachowało się o szubienicy znajdującej się na południowym skłonie wzgórza Grodzina (niem. Harteberg), po lewej stronie drogi – szlaku prowadzącego z Wlenia do Bystrzycy. Dzisiaj na zboczu nie ma już żadnych śladów po szubienicy, natomiast ciekawostką jest, iż na szczycie wzgórza pod koniec XIX wieku zlokalizowano punk widokowy, którego ślady napotykamy tam po dziś dzień. Wracając do szubienicy, to w księgach zachowały się informacje tylko o dwóch egzekucjach wykonanych na tym obiekcie.

Kolejna szubienica stała w pobliżu Modrzewia, na północno- zachodnim zboczu wzgórza Szubieniczna (niem. Galgenberg). Miejsce to jest to jest bardzo łatwe do zlokalizowania i dobrze widoczne z drogi do Jeleniej Góry. Charakterystyczny okrąg trawy, przez niektórych nazywany śladami po UFO, jest udokumentowanym miejscem wielu egzekucji, jednak nie ma ich dokładnej listy. Miejsce to zostało zaznaczone m.in. na mapie z 1824 r.

Następna szubienica znajdowała się w Łupkach, tuż przy drodze do kościoła i na zamek. Wzmianka o niej pojawia się w dokumentach archiwum w Pradze. Wspomina ją również jedna z mieszkanek Wlenia – Pamiętam jak tylko przyjechałam z rodzicami do Wlenia w 1945 roku, wówczas, jako nastolatka chodziłam z koleżankami na zamek i ta szubienica jeszcze stała.

Ostatnia, o której istnieniu dowiedzieliśmy się raptem kilka dni temu znajdowała się na południowym skłonie Grzęby (niem. Arnsberg), informacja o niej znajduje się w Praskim archiwum, jednak o jej działalności jeszcze nic nie wiemy. Na wzgórzu nie ma też żadnych widocznych śladów jej istnienia. Być może była to jedynie skromna drewniana budowla.

Szubienice i instytucja kata są małym fragmentem lokalnej historii, o której niewiele osób dzisiaj pamięta, jednak są miasta i instytucje, które z tego „Dawnego Prawa” tworzą atrakcję turystyczną. Na rekonstrukcje historyczne odbywające się podczas festynów, czy pokazów zorganizowanych specjalnie dla turystów przybywają tłumy gapiów. Podczas tych „występów” tak jak dawniej to kat jest jedną z najbardziej obleganych i przyciągających widzów postaci. Podczas tych „występów” tak jak dawniej to kat jest jedną z najbardziej obleganych i przyciągających widzów postaci. Dzisiejsze popisy kata, to także swoisty teatr, wielkie „show” tyle, że nie śmierci, a dobrej zabawy i lekcji historii.

 

Pomnik Napoleona Wleń

Pomnik upamiętniający walki napoleońskie

Pomnik „DLA UPAMIĘTNIENIA WALK WOJSK NAPOLEOŃSKICH O WLEŃ dn. 16-18 SIERPNIA 1813 r. WLEŃ A.D. 2004”. Granitowy głaz został ufundowany przez pasjonata J. A. Bossowskiego. Uroczystość odsłonięcia odbyła się 1 lipca 2004 roku. Pomnik stoi w miejscu, w którym w 1813 roku, podczas walk wojsk francuskich dowodzonych przez Napoléona Bonaparte i walczących z koalicją prusko-rosyjską, zlokalizowany był lazaret – obecnie przy remizie strażackiej.

 

Pomnik Napoleona Wleń Pomnik Napoleona Wleń

Pomnik poległych w czasie I wojny światowej Nielestno Wleń

Pomniki Ku Czci Poległych

W czasie I Wojny światowej wojska niemieckie straciły ponad 2 miliony żołnierzy. Z każdej wioski zginęło przynajmniej kilka osób i to im, w prawie każdej wiosce, stawiano pomniki. Po 1945 roku zamieszkujący tutaj Niemcy zostali wysiedleni. Dla wielu nowo przybyłych mieszkańców niemieckie pomniki utożsamiane były z wrogami i z tego zapewne powodu często były niszczone. Niektóre „zagospodarowywano” zmieniając ich przeznaczenie. Inne przez dziesiątki lat zostały nadgryzione zębem czasu. Do dzisiaj niezniszczonych przetrwało zaledwie kilka…

O historii z przed II Wojny Światowej mówi się i pisze bardzo mało. Lata te nie wiążą się bezpośrednio z życiem naszych ojców, przybyłych na te ziemie dopiero po 1945 roku, dla wielu jest to także trudny okres panowania ideologii nazistowskiej, o którym chcieliby jak najszybciej zapomnieć.

W czasie I Wojny Światowej wojska niemieckie straciły ponad 2 miliony żołnierzy. Z każdej wioski zginęło przynajmniej kilka osób i to im, w prawie każdej wiosce, stawiano pomniki.

Po 1945 roku zamieszkujący tutaj Niemcy zostali wysiedleni. Dla wielu nowoprzybyłych mieszkańców niemieckie pomniki utożsamiane były z wrogami i z tego zapewne powodu często były niszczone. Niektóre „zagospodarowywano” zmieniając ich przeznaczenie. Inne przez dziesiątki lat zostały nadgryzione zębem czasu. Do dzisiaj niezniszczonych przetrwało zaledwie kilka.

Pomnik – Nielestno

Jednym z najbardziej znanych jest kamienny pomnik z Nielestna (niem. Waltersdorf), ustawiony przy drodze do Czernicy. Na tablicy słabo już czytelny napis: „UNSEREN GEFALLENEN HELDEN 1914 – 1918” oraz poniżej wyryte nazwiska 14 poległych żołnierzy, które niestety są już nieczytelne.

W dniu 4 maja 2013 roku pod pomnikiem w Nielestnie odbyła się uroczystość jego ponownego poświęcenia. Przed uroczystością pomnik został oczyszczony i odmalowane zostały napisy. W uroczystości wzięli udział: byli mieszkańcy Nielestna – członkowie związku Heimatbund des Kreises Löwenberg e.V., obecni mieszkańcy wsi, samorządowcy, redakcje wleninfo.pl i wlen.org.pl oraz przybyli goście.

Pomnik – Bełczyna

Na początku listopada 2011 roku, dzięki jednej z mieszkanek Bełczyny udało się „odnaleźć” dwie kamienne tablice upamiętniające sześciu mieszkańców Bełczyny (niem. Süssenbach), którzy w latach 1914 – 1919 polegli na frontach wschodnim i zachodnim. Tablice są w bardzo dobrym stanie, przez lata przeleżały niezauważone na strychu remizy strażackiej. Bliższa historia tych tablic nie jest nam jeszcze znana. Jedna z nich pasuje do pobliskiego pomnika, jednak druga jest większa od wnęki. Mieszkańcy Bełczyny próbują ustalić ich los.

Wspomniany pomnik zgodnie z wyrytym napisem na kolumnie poświęcony jest poległym w latach 1813-1913, więc od wojen napoleońskich poprzez walki narodowo wyzwoleńcze XIX i początku XX wieku. Na jego kolumnie napis: „GOTT WAR MIT UNS – IHM SEI DIE EHRE 1813 – 1913”. W tłumaczeniu: „Bóg był z nami – Bądź mu chwała 1813 – 1913”.

Pomnik – Przeździedza

Niewiele osób wie o kamiennym monolicie w Przeździedzy (niem. Dippelsdorf). Schowany w zaroślach przetrwał lata niemal bez uszczerbku. Mieszkańcy wsi dopiero pod koniec wiosny 2012 roku, postanowili odsłonić kamień i wycięli krzaki, które go zasłaniały. Jest to „Pomnik Bohaterów poległych w I wojnie światowej. Ufundowany przez Stowarzyszenie Wojskowych i wdzięczną społeczność Dieppelsdorf”. Upamiętnia czterech żołnieży poległych na froncie w latach 1914 – 1916

Pomnik – Marczów

W Marczowie (niem. Märzdorf am Bober), jeszcze po II wojnie, tuż przy kościele stał okazały Pomnik Ku Czci Poległych. Po 1945 roku stojący na kolumnie Orzeł został zastąpiony figurą Najświętszej Maryi Panny. Zdjęte zostały również tablice, które wcześniej znajdowały się na bokach kolumny a zawierały nazwiska poległych żołnierzy.

Zaledwie kilka metrów od kościoła znajduje się niewielka kamienna tabliczka z charakterystycznymi dla pomników i grobów wojskowych symbolami: krzyża (nawiązującego do wojskowego odznaczenia niemieckiego nadawanego od 1813 roku za męstwo na polu walki – Krzyża Żelaznego) i gałązki dębu (symbolizującej męstwo, bohaterstwo i nieśmiertelność) oraz gałązki lauru (symbolizującej tryumf męczenników nad śmiercią), jednak tekst na tablicy jest na tyle zniszczony, iż nie wiadomo dokładnie, komu została owa tablica poświęcona. Czy poległym podczas walk wojsk napoleońskich, czy podczas I wojny czy też w innych bitwach?

Pomnik – Klecza

O kolejnych pomnikach dowiadujemy się z „Der Bote aus dem Riesengebirge – Posłańca Karkonoszy” z 1921 roku. Wówczas to, na terenie naszej gminy, uroczyście odsłonięto, aż dwa Pomniki Ku Czci Poległych.

W lipcu został odsłonięty pomnik w Kleczy (niem. Husdorf). Obelisk ufundowany przez mieszkańców stał naprzeciwko wejścia do sklepu. W latach 60-tych został zdemontowany i przeniesiony – prawdopodobnie został „zagospodarowany” na pomnik poświęcony XX Rocznicy Odzyskania Niepodległości przez Polskę i ustawiony we wleńskim parku. W Kleczy pozostał jeszcze kamienny postument. Dalsze losy pomnika nie są nam znane.

Pomnik – Modrzewie

Natomiast na początku września 1921 r. odsłonięto Pomnik Poległych w Modrzewiu (niem. Gieshübel). Był to granitowy kamień z wykutą datą. Na uroczystości przybyło wówczas wielu członków lokalnej społeczności oraz wojskowych.

Pomnik – Strzyżowiec

W Strzyżowcu (niem. Tschischdorf) Pomnik Ku Czci Poległych stał w miejscu, gdzie dzisiaj stoi drewniany krzyż (przy starej szkole). Jego historia nie jest nam bliżej znana, „zniknął” zapewne w pierwszych latach po II wojnie. Dzisiaj sam pomnik możemy podziwiać jedynie na starych pocztówkach.

Pomnik – Radomice

W Radomicach (niem. Wünschendorf) Pomnik Ku Czci Poległych znajduje się na cmentarzu.

Pomnik – Wleń

We Wleniu (niem. Lähn), jeden Pomnik Poległych ustawiony został na cmentarzu komunalnym. Jest to głaz z wykutym napisem: „1914 – 1918 UNSEREN GEFALLENEN DIE EVANGELISCHE KIRCHGEMEINDE LAHN”. Jest to jedyny w okolicy pomnik, przy którym tak często płoną znicze i stoją świeże kwiaty.

Drugi pomnik stał na skwerze przy Zakładzie Wodoleczniczym św. Jadwigi Śląskiej (dzisiejsze sanatorium – skrzyżowanie ulic: Pocztowej, Górskiej i Jana Kazimierza). Po II wojnie światowej niemiecki pomnik Ku Czci Poległych został „zaadoptowany” przez miejscowy oddział ZBOWiD i przekształcony na pomnik upamiętniający 1000-lecie Państwa Polskiego oraz XX rocznicę powstania PRL-u – z boku nosi „dodatkowy wpis” XXXV Lat Ludowego Wojska Polskiego – rok powstania 1964. Pomnik ten usunięto całkowicie z przedsanatoryjnego parku w 2014 roku.

Natomiast trzeci pomnik stał przy skrzyżowaniu dzisiejszych ulic Jeleniogórskiej i Witosa (mapka). Ufundowany przez mieszkańców Kleppelsdorf, był jednym z bardziej okazałych w okolicy. Na kamiennym postumencie stała około dwumetrowa kolumna zwieńczona mosiężnym orłem. Ostatnie kamienne elementy tego pomnika zostały skradzione na przełomie 2005 i 2006 roku.

Pomnik – Pilchowice

Wśród licznych pomników chętnie wznoszonych przez mieszkańców w XIX i na początku XX wieku przeważały pomniki Ku Czci Poległych. Na tym tle za wyjątkowy można uznać pomnik stojący w Pilchowicach (niem. Mauer) przed kościołem. Był to jedyny w naszej okolicy pomnik poświęcony Marcinowi Lutrowi. Kiedy został wzniesiony? Jeszcze nie wiemy. Natomiast jeden z mieszkańców Pilchowic tak przedstawia moment „jego zagłady”: „było to bodajże w 1948 r. miejscowi chcieli zburzyć ten pomnik, wzięli dwa konie ale nie były one w stanie go przewrócić, wówczas przyprowadzono jeszcze dwa woły i pomnik został zniszczony”.

Nadal, mimo upływu ponad sześćdziesięciu lat od zakończenia II wojny i ponad dziewięćdziesięciu lat od zakończenia I wojny światowej, mimo wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, niemieckie pomniki są nam obce i tak trudne do zaakceptowania.

Natomiast nie udało nam się jeszcze ustalić czy i ewentualnie gdzie znajdowały się pomniki w Pilchowicach, Łupkach, Tarczynie i Bystrzycy.

„Za życia wrogowie, po śmierci równi”

Pomnik – Pokrzywnik

Na koniec warto zwrócić uwagę na pomnik Ku Czci Poległych stojący w pobliskim Pokrzywniku (niem. Riemendorf). Ufundowany przez mieszkańców z dobrowolnych datków, został uroczyście odsłonięty jesienią 1921 roku. Przez lata dzielił on losy wielu innych pomników z okolicy.

W 2012 roku pomnik został odrestaurowany, oczyszczono go z porastającego kamień mchu, i wielu zabrudzeń, wmurowano nowe tablice – frontową, na której wyryto napis: „Pomnik poległym ofiarom obu Wojen Światowych dawnej niemieckiej wsi Riemendorf obecnie Pokrzywnik” oraz tablice boczne z niemieckimi symbolami waleczności, odwagi i nieśmiertelności.

Tak historię pomnika poległych opisuje mieszkaniec Pokrzywnika Pan Stefan Gieysztor:

– 16 października 2011 minęła 90-ta rocznica wzniesienia w Pokrzywniku pomnika ku czci poległych mieszkańców wioski w czasie pierwszej wojny światowej. Niemal wiekowy zabytek naruszony przez upływ czasu, w ostatnich latach dodatkowo ucierpiał od złoczyńców, którzy ukradli między innymi oryginalną tablicę z napisem upamiętniającym poległych mieszkańców Pokrzywnika. Skromny obelisk z piaskowca powstał kilka lat po pierwszej wojnie światowej z inicjatywy i z dobrowolnych datków niegdysiejszych mieszkańców naszej wioski. Jednym z nich był także właściciel ówczesnego folwarku (po drugiej wojnie – Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej) Pan Sabarth, który przekazał pomnik gminie w imieniu komisji budowlanej.

Szczęśliwym trafem ponownie jak przed laty, z inicjatywy jednego z ówczesnych mieszkańców Pokrzywnika, Pana Andreasa Sabartha przystąpiono do ratowania zabytkowego obelisku. Całkowitego sfinansowania odbudowy podjął się właśnie Pan Andreas Sabarth. Pod przewodnictwem Sołtyski Pokrzywnika Pani Anety Gieysztor, zorganizowano zebranie wiejskie, na którym podjęto uchwałę odnośnie renowacji pomnika i treści tekstu nowej dwujęzycznej tablicy. W porozumieniu i z pisemnym zezwoleniem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Pana Wojciecha Kapałczyńskiego, przystąpiono do dzieła odnowy. Wszystkie prace polegające na oczyszczeniu starego kamienia, uzupełnieniu ubytków, odlaniu ozdób z hełmami i sporządzeniu tablicy z tekstem zlecono Panu Andrzejowi Grzywnowiczowi, doświadczonemu renowatorowi zabytków. W kwietniu bieżącego roku, po kilku miesiącach dzieło zostało ukończone. Pomnik odzyskał oryginalną formę i kształt, oraz odnowioną tablicę. Jego dodatkowym wzbogaceniem jest obecny, poszerzony o drugą wojnę światową tekst, ale nie tylko jak pierwotnie niemiecki, lecz w wersji dwujęzycznej, oprócz niemieckiej również i polskiej, co pozwala w pełni zrozumieć jego treść i przesłanie polskim mieszkańcom. Napis, jaki znajduje się dziś na pomniku jest wyrazem nie tylko wdzięcznej pamięci, ale i pojednania różnych narodowości naszej wspólnej wioski i brzmi: Pamięci poległym ofiarom obu Wojen Światowych dawnej niemieckiej wsi Riemendorf obecnie Pokrzywnik.

Ikony srebrnego ekranu 2

Wleń w filmie

Z racji swojego małomiasteczkowego uroku, Wleń często gości na ekranie. Kręcone tu były zdjęcia do filmów kinowych i produkcji telewizyjnych. Wykorzystywane są również uroki pilchowickiej zapory i wleńskiego zamku.

 

Odwiedzając Wleń i okolice, można stanąć na stacji kolejowej, na której to Franek Dolas, grany przez Mariana Kociniaka niechcący rozpętał II wojnę światową (Dworzec Nielestno). Odwiedzić miejsca, w których Stanisław Mikulski, jako dzielny oficer walczył o bezpieczeństwo nowych osiedleńców – w filmie „Skąpani w ogniu” – oraz chałupę w Kleczy, w której wraz z Beatą Tyszkiewicz przeżywali zauroczenie. Można zwiedzić miasto śladami romantycznego geodety, poszukującego miłości swego życia, właśnie w małym Wleniu, granego przez Czesława Wołłejko w filmie „Książę sezonu”. Warto również wybrać się do Pilchowic i poszukać samochodu pozostawionego na moście przez uciekającego z więzienia Mariana Dziędziela w filmie akcji „Trick”. Będąc we Wleniu można przejść się po ulicach, malowniczych zaułkach, po których, na co dzień chodzili Ilona Ostrowska, Aleksandra Woźniak czy Przemysław Sadowski w romantycznej opowieści „Droga do raju”.

„Skąpani w ogniu”

„Skąpani w ogniu” to wojenno- polityczny film z 1963 roku w reżyserii Jerzego Pasendorfera, który powstał na podstawie powieści Wojciecha Żukrowskiego o takim samym tytule. Główne role zagrali tacy wielcy aktorzy jak Beata Tyszkiewicz, Stanisław Mikulski, Aleksander Fogel, Wojciech Siemion, Ryszard Pietruski czy Zdzisław Maklakiewicz. Sceny kręcone były we Wleniu, Pilchowicach w Kleczy a także w Łupkach. W rolę statystów wcielono mieszkańców naszej gminy.

„Jak rozpętałem drugą wojnę światową”

Film „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego z Marianem Kociniakiem (Franek Dolas) roli głównej, rozpoczyna się na dworcu kolejowym w Nielestnie. Zdjęcia kręcone były w 1969 roku. W pozostałych rolach zagrali m.in. Jerzy Block, Emil Karewicz czy Piotr Fronczewski.

 „Książę sezonu”

Zdjęcia do filmu „Książę sezonu” w reżyserii Witolda Orzechowskiego z 1970 roku, były kręcone we Wleniu. W filmie wystąpili m.in. Barbara Krafftówna, Beata Tyszkiewicz, Czesław Wołłejko czy Piotr Fronczewski. To romantyczna historia warszawiaka, który spędzając urlop w małym prowincjonalnym miasteczku, snuje plany matrymonialne. W tym filmie też można rozpoznać w rolach statystów wielu mieszkańców Wlenia.

„Trick”

Premiera filmu Jana Hryniaka „Trick” odbyła się w marcu 2010 roku. Jest to znakomity film akcji opowiadający o wielkim przekręcie i ucieczce z więzienia. Główne role zagrali: Piotr Adamczyk, Andrzej Chyra, Marian Dziędziel czy Karolina Gruszka. Krótki epizod kręcony był na zaporze pilchowickiej koło Wlenia.

„ZEMSTA BĘDZIE SŁODKA, MIŁOŚĆ NAMIĘTNA, A PRZEKRĘT… DOSKONAŁY”

„Droga do raju”

W maju 2010 roku odbyła się premiera filmu „Droga do raju” w reżyserii Gerwazego Reguły. Zdjęcia kręcone były we Wleniu, Pilchowicach, Łupkach, Pławnej Gryfowie i Mrzeżynie. Trwały od 15 października do 30 listopada 2007 roku. Główne role zagrali: Ilona Ostrowska, Przemysław Sadowski, Krzysztof Globisz, Aleksandra Woźniak i Krzysztof Stelmaszyk a w rolę statystów wcielono okolicznych mieszkańców.

„Ikony srebrnego ekranu”

We wrześniu 2014 roku, we Wleniu, Pilchowicach i Bełczynie kręcone były zdjęcia do dokumentalnego serialu pt. „Ikony srebrnego ekranu”. Serial pokazywał kulisy wielkich aktorskich i reżyserskich karier, widzowie zobaczą nigdzie wcześniej niepublikowane zdjęcia z prywatnych kolekcji i usłyszą nieznane anegdoty z planów zdjęciowych. O tym wszystkich opowiedzą: Stanisław Mikulski, Beata Tyszkiewicz, Stanisław Jędryka, Ewa Szykulska, Michał Szewczyk i inni.

Ikony srebrnego ekranu

kościół Bystrzyca Wleń Dolina Bobru

Kościół filialny Matki Boskiej z Lourdes w Bystrzycy

W 1520 r. powstaje tu gmina ewangelicka, kazania początkowo odprawiano w dworze. Pierwszy Dom Modlitw oddano do użytku, w 1742 r. Niestety wymagał on natychmiastowej przebudowy, którą zakończono w 1772 roku. Przez dwa i pół stulecia świątynia była kilkukrotnie modernizowana. Po wojnie opuszczona przez ewangelików, w 1959 r. została przejęta przez katolików.

 

Obecnie w skromnych wnętrzach świątyni odprawiane są coniedzielne msze. W ostatnich latach w ściany kościoła wmurowano kamienne XVII- wieczne cało-postaciowe epitafia, przeniesione z starego, zaniedbanego cmentarza katolickiego. Przed kościołem stoi ażurowa dzwonnica z 1843 r.